– W sobotę w Koninie mieliśmy posiedzenie zarządu okręgowego partii. Zbliżają się wybory, trzeba było kilka spraw omówić. Prosiłem posła Dolatę: „Zbyszek, tylko się nie spóźnij”. No i rzeczywiście bardzo chciał się nie spóźnić, a w efekcie spóźnił się jeszcze bardziej – mówi „Wyborczej” poseł Witold Czarnecki, szef wielkopolskich struktur Prawa i Sprawiedliwości.
Dziennik opisuje, że policjanci z gnieźnieńskiej drogówki zatrzymali Dolatę w sobotę o godz. 10.30 na drodze wojewódzkiej 260, która prowadzi z Gniezna do Słupcy. We wsi Mąkownica niedaleko Witkowa poseł PiS jechał z prędkością 129 km na godz. Tymczasem dozwolona prędkość w terenie zabudowanym to jedynie 50 km na godz. – Policjanci zatrzymali kierowcę do kontroli. Jako że przekroczył dozwoloną prędkość o 79 km na godz., zatrzymali jego prawo jazdy, ukarali go mandatem w wysokości 400 zł i dziesięcioma punktami karnymi – mówi Anna Osińska, rzeczniczka policji w Gnieźnie.
Co na to sam Dolata? Wyraża żal. – Jest mi przykro, jest mi wstyd. Powinienem stosować się do zasad ruchu drogowego. Niestety, śpiesząc się na posiedzenie zarządu okręgowego PiS w Koninie, przekroczyłem dozwoloną prędkość. Pośpiech nie jest jednak żadnym wytłumaczeniem, bo wszyscy się gdzieś śpieszymy – mówi parlamentarzysta "Gazecie Wyborczej".
Zbigniew Dolata do Sejmu dostał się w 2015 roku. W tegorocznych wyborach parlamentarnych także ma się ubiegać o mandat posła z list PiS.
Czytaj też:
Nie żyje dyrektor ds. nadzoru korporacyjnego KGHMCzytaj też:
Kuriozalna zapowiedź szczecińskiego Marsz Równości. "Na co komu płeć?"