Medioznawca o okładce „Faktu”: Coś obrzydliwego i strasznego. To miało zniszczyć prezydenta Dudę

Medioznawca o okładce „Faktu”: Coś obrzydliwego i strasznego. To miało zniszczyć prezydenta Dudę

Dodano: 268
Dr Piotr Łuczuk
Dr Piotr Łuczuk Źródło: Facebook
Okładkę „Faktu” odbieram jako nic innego, tylko jako bombę medialną, mającą uderzyć w urzędującego prezydenta. Wyłącznie po to, by zaszkodzić mu na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Natomiast z punktu widzenia dziennikarskiego, medioznawczego, jest to rzecz obrzydliwa. Musimy zdać sobie sprawę z powagi sytuacji – mówi portalowi DoRzeczy.pl dr Piotr Łuczuk, medioznawca, UKSW.

Jak ocenia Pan to, co zrobił dziennik „Fakt”?

Dr Piotr Łuczuk: Klasyczny przejaw bardzo taniej politycznej propagandy. Sytuacja wręcz nie do pomyślenia jeśli chodzi o rynek medialny.

Jednak jest kwestia wolności słowa. Co było nie tak w tym materiale?

Po kolei. Wolność słowa jest oczywistą wartością. Nie ma nic złego w tym, że redakcje mają swoje poglądy, że je wyrażają. Tu jednak mieliśmy do czynienia z klasyczną propagandą. Już na okładce mieliśmy kłamliwą zbitkę. Wybrano fragment prawdziwego materiału sądowego, z dokładnym opisem obrzydliwego procederu. Do tego doklejono twarz prezydenta RP Andrzeja Dudy. A najbardziej wstrząsające jest to, że wyeksponowano zdjęcie głowy państwa i słowa o córce. Jakby chciano specjalnie podkreślić, że prezydent RP też ma córkę. Zbić hasła prezydent – córka – pedofilia. Coś obrzydliwego i strasznego.

Czemu to miało posłużyć?

Odbieram to jako nic innego, tylko jako bombę medialną, mającą uderzyć w urzędującego prezydenta. Wyłącznie po to, by zaszkodzić mu na ostatniej prostej kampanii wyborczej. Natomiast z punktu widzenia dziennikarskiego, medioznawczego, jest to rzecz obrzydliwa. Musimy zdać sobie sprawę z powagi sytuacji.

To znaczy?

To znaczy, że jeśli politycy obrzucają się błotem, wyciągają różne historie, to możemy nad tym ubolewać, ale to jest polityka. Jeżeli jednak na ostatnim etapie walki politycznej w kampanię włączają się media, to powinno nas wszystkich – nie tylko medioznawców, ale wszystkich obywateli – bardzo zaniepokoić. Prosta zbitka Andrzej Duda – problem pedofilii już funkcjonuje. Wiele osób uzna to za prawdę. I to jest bardzo niebezpiecznie. Okładka z taką zbitką ukazała się w gazecie, która jest jednym z najlepiej sprzedających się dzienników. Przypomnieć można, że to nie pierwsza taka okładka tej gazety. Przypomnę, że była słynna okładka po śmierci syna Leszka Millera. Wtedy wydawca obiecywał, że takie coś już się nie powtórzy. I niestety – powtórzyło się niespełna dwa lata później.

Czy takie coś faktycznie zaszkodzi prezydentowi Dudzie, czy może przeciwnie, pomoże, bo ludzie będą się z nim solidaryzować?

Jak wspomniałem, nie opublikowało tego niszowe pisemko, ale dziennik będący w czołówce sprzedaży w Polsce. Siła rażenia jest gigantyczna. Ten atak nie jest wymierzony w twardy elektorat Andrzeja Dudy, ale w niezdecydowanych. Jeżeli ktoś się wahał i dostaje przed wyborami taką zbitkę, to może to mieć na niego wpływ. Autorom tej akcji medialnej nie chodziło o prawdę, a o obrzucenie błotem, a nóż coś się przyklei. No i sam fakt, że nawet my o tym rozmawiamy świadczy o tym, że w pewnym sensie swój cel osiągnęli.

Czytaj też:
"To przypomina działanie szakali, a nie dziennikarzy". Lisicki: Jak zrobić z Dudy obrońcę pedofilii

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także