– Wydaje mi się, że większość ludzi, którzy obserwują sytuację na Białorusi, boi się nieprzewidywalności Alaksandra Łukaszenki – oceniał Peralyhin.
Zaznaczył, że milicja zaczęła teraz bardziej uważać i rzadziej zdarzają się brutalne zatrzymania, choć nie oznacza to, że protestujący nie odczuwają strachu. – Wszyscy boją się dokładnie tego, że oni znów zaczną jakieś mocniejsze represje wobec protestujących. Mamy nadzieję, że to się nie stanie, bo coraz więcej fabryk, coraz więcej ludzi strajkuje i protest coraz bardziej nabiera masowości – zaznaczał. – Mamy nadzieję, że brutalizacji, pacyfikacji nie będzie, ale trzeba cały czas mieć rękę na pulsie – dodał.
Jak podkreślił, "całe życie marzy o kraju przede wszystkim wolnym". – Z wolną gospodarką, z wolnym mediami. Niestety, przez prawie 26 lat Białorusini żyją w kraju, który wszyscy przyzwyczaili się nazywać dyktaturą. Ja, jak wszyscy moi rówieśnicy i młodsi, marzymy o zwykłej, podstawowej wolności, która tak naprawdę już praktycznie wszędzie w normalnych, cywilizowanych krajach jest – mówił.
Czytaj też:
Puste studio i stare materiały. Media: Strajk w białoruskiej telewizji państwowejCzytaj też:
Łukaszenka zorganizował swój własny wiec poparcia. "Jeśli będą drugie wybory, Białoruś umrze"Czytaj też:
Hołownia apeluje: Trzeba otworzyć granicę z Białorusią