Zychowicz: Żołnierze NSZ walczyli o niepodległą Polskę i należy im się szacunek

Zychowicz: Żołnierze NSZ walczyli o niepodległą Polskę i należy im się szacunek

Dodano: 
Piotr Zychowicz
Piotr ZychowiczŹródło:PAP / Andrzej Rybczyński
– Dowództwo NSZ wychodziło z założenia, że Niemcy prędzej czy później przegrają wojnę i odejdą z Polski, ale wtedy przyjdą Sowieci i Polska stanie w obliczu bestialskiej sowietyzacji. Dlatego właśnie NSZ za najważniejszy cel uznały zwalczanie sowieckich i komunistycznych band grasujących na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Zwalczano je pod hasłem „zanim Hitler runie – śmierć komunie” – mówi portalowi DoRzeczy.pl historyk Piotr Zychowicz, red. naczelny miesięcznika "Historia Do Rzeczy".

Minęło 78 lat od powstania Narodowych Sił Zbrojnych. Co to była za formacja?

Piotr Zychowicz: Była to narodowa, podziemna formacja zbrojna, która powstała w 1942 roku z połączenia niechcącej się scalić z Armia Krajową części NOW i Związku Jaszczurczego. Ta ostatnia organizacja była utworzona przez przedwojennych działaczy ONR-ABC. NSZ-towcy nie chcieli się podporządkować Armii Krajowej bo obie te formacje miały diametralnie inną koncepcję polityczną. AK uznawała bolszewików za „sojuszników”, a potem za „sojuszników naszych sojuszników”. NSZ tymczasem uważały, że bolszewicy są nieprzejednanymi wrogami Polski i należy do nich strzelać, a nie się z nimi układać. Dowództwo NSZ wychodziło z założenia, że Niemcy prędzej czy później przegrają wojnę i odejdą z Polski, ale wtedy przyjdą Sowieci i Polska stanie w obliczu bestialskiej sowietyzacji. Dlatego właśnie NSZ za najważniejszy cel uznały zwalczanie sowieckich i komunistycznych band grasujących na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Zwalczano je pod hasłem „zanim Hitler runie – śmierć komunie”. Ośmielam się twierdzić, że była to koncepcja bardziej pragmatyczna niż koncepcja AK. Tragiczny rok 1944 i dramat akcji „Burza” potwierdza tę opinię.

Wicepremier prof. Piotr Gliński napisał na Twitterze, że "z uwagi na bezkompromisowy antykomunizm przez lata były obiektem brutalnej propagandy", zaś "walka z mitami na temat NSZ trwa do dziś". Zgadza się Pan z tym?

Z pierwszym zdaniem – tak. Rzeczywiście w PRL narodowe podziemie było przedmiotem propagandowej kampanii nienawiści. Jeżeli zaś chodzi o współczesne mity dotyczące NSZ, to sprawa jest bardziej skomplikowana. Z jednej strony publicyści i historycy nieprzychylni tradycji narodowej walą obecnie w NSZ jak w bęben, ale z drugiej strony publicyści i historycy bliscy tradycji narodowej mają tendencję do brązowienia tej formacji. Obie strony tworzą więc swoje mity. Czarną i białą legendę NSZ. Formacja ta miała tymczasem swoje blaski, ale miały również cienie. Wszystkie te sprawy należy rzetelnie zbadać i prowadzić na ich temat spokojną, merytoryczną dyskusję. Atmosfera ideologicznej, czy też politycznej wojny, w którą wciągnięte zostały Narodowe Siły Zbrojne, bez wątpienia temu nie sprzyja. Gubi się w niej bowiem prawda historyczna.

Tymczasem "Gazeta Wyborcza" zaatakowała wicepremiera twierdząc, że ten promuje „kolaborantów Hitlera i morderców Żydów".

No cóż, sprawa – znowu – jest złożona. Niestety, rzeczywiście znamy przypadki zabójstw osób narodowości żydowskiej, których sprawcami byli członkowie NSZ. Nie było to jednak specyfiką narodowców. Takie patologiczne zjawiska występowały również w innych formacjach podziemnych. Także w AK. Nie oznacza to jednak, że mamy potępiać w czambuł całą tę organizację. Należy potępić poszczególnych sprawców. To samo dotyczy NSZ. Warto również pamiętać, że Brygada Świętokrzyska 5 maja 1945 roku wyzwoliła niemiecki obóz koncentracyjny w Holiszowie i kilkaset więzionych w nim Żydówek. To również należy wziąć pod uwagę podczas dyskusji na drażliwy temat „NSZ, a Żydzi”.

A zarzut kolaboracji?

Dotyczy on Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Ta partyzancka formacja rzeczywiście podjęła współpracę z Niemcami. Ale – moim zdaniem – była to decyzja słuszna. Dlaczego? Bo przyniosła pozytywne efekty. Zacznijmy jednak od faktów. W styczniu 1945 roku ruszyła wielka sowiecka ofensywa i dowódcy Brygady zdali sobie sprawę, że jeżeli ich żołnierze wpadną w ręce NKWD – zostaną zgładzeni. Postanowili więc ich ratować i wycofać się na Zachód. To zaś było niemożliwe bez porozumienia z Niemcami. Brygada zawarła więc układ o nieagresji z okupantem, pośrednikiem był tajemniczy oficer Hubert Jura „Tom”. Stronę niemiecką reprezentował zaś m.in. słynny „Lis z Radomia”, oficer Gestapo Paul Fuchs. W efekcie Brygada razem z Niemcami wycofała się na teren Protektoratu Czech i Moraw. Pomijając jedną strzelaninę – opisaną przez prof. Jana Żaryna w książce „Taniec na linie, nad przepaścią” – żołnierze NSZ nie brali udział w walkach odwrotowych z bolszewikami. Stało się tak mimo namów ze strony Niemców. Na terenie Protektoratu Brygada była szkolona przez Niemców, zgodziła się przerzucić na teren okupowanej przez Sowietów Polski kilka grup skoczków spadochronowych. Kiedy zbliżyli się Amerykanie – Brygada błyskawicznie zmieniła strony i przeszła na stronę Aliantów. Po drodze wyzwalając wspomniany obóz w Holiszowie. Pragmatyczna decyzja o podjęciu współpracy z Niemcami okazała się więc trafna. Młodzi żołnierze Brygady Świętokrzyskiej zostali ocaleni przed śmiercią z rąk sowieckich oprawców, a na koniec wojny zrobili jeszcze dobry uczynek. A więc – same plusy.

Niestety na tak pozytywną ocenę nie zasługują decyzję podjęte przez dowództwo Armii Krajowej. Współpraca z bolszewikami podjęta przez AK w trakcie akcji „Burza” przyniosła wielką narodową tragedię, śmierć tysięcy najlepszych synów ojczyzny. Apogeum akcji „Burza” była przecież hekatomba Powstania Warszawskiego. Skutki strategii AK były więc dla sprawy polskiej i narodu polskiego wręcz opłakane. Nawiasem mówiąc zupełnie nie rozumiem tej dziecięcej logiki – NSZ współpracujące z Niemcami „be”, AK współpracująca z Sowietami „cacy”. Albo uznajemy, że Stalin i Hitler byli jednakowymi draniami, albo nie.

Dlaczego warto bronić pamięci NSZ?

Narodowe Siły Zbrojne nie potrzebują obrony, skoro kult tej organizacji podtrzymuje państwo polskie razem z całym swoim potężnym aparatem. Narodowe Siły Zbrojne potrzebują prawdy. Obiektywnego spojrzenia, pozbawionego ideologicznych uprzedzeń i peerelowskich stereotypów. Ja, jako zwolennik wielonarodowej Rzeczypospolitej i patriota Wielkiego Księstwa Litewskiego, jestem krytyczny wobec endecji. Koncepcja etnicznej „Polski dla Polaków” zupełnie do mnie nie przemawia. Ale potrafię obiektywnie ocenić działania Brygady Świętokrzyskiej. I przyznać, że jej strategia w 1945 roku była trafna. Tego samego życzyłbym krytykom tej formacji, którzy powinni powstrzymać emocje i ocenić skutki decyzji podjętych przez dowództwo Brygady. Bez wątpienia były one pozytywne. Żołnierze NSZ walczyli o niepodległą Polskę i należy im się za to szacunek.

Czytaj też:
"GW" atakuje Glińskiego za ważne słowa o NSZ. "Przez lata były obiektem brutalnej propagandy"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także