Na ile znaleźliśmy się w w innej rzeczywistości w związku z zamieszaniem dotyczącym powiązania funduszy unijnych z praworządnością oraz wetem Polski i Węgier w sprawie unijnego budżetu?
Prof. Zdzisław Krasnodębski: Nie sądzę, byśmy żyli w innej rzeczywistości. Procedura weta jest normalną procedurą. Ten proces uzgadniania tego mechanizmu praworządności, ale także budżetu i funduszu odbudowy trwał od dawna. Było wiadomo, że na pewne rozwiązania nie możemy się zgodzić. Zaskoczeni mogą być wyłącznie ci, którzy uważali, że można na nas pewne rzeczy wymusić, albo, że się na wszystko zgadzamy w zamian za pieniądze położone na stole. To świadczy o całkowitym braku realizmu ze strony czołowych przedstawicieli Parlamentu Europejskiego i o zbytniej ustępliwości prezydencji niemieckiej w negocjacjach z Parlamentem Europejskim oraz o błędnej ocenie sytuacji. Teraz mamy oczywiście sytuację patową, z której należy szukać wyjścia. Zobaczymy, czy to się uda i jak.
Jednak sytuacja, w której elity unijne starają się stawiać do pionu państwa członkowskie jest chyba pewną zmianą w stosunku do tego, co było, gdy przystępowaliśmy do UE?
Zasadą integracji unijnej było wzajemne poszanowanie praw państw mniejszych i tych całkiem małych. W ten sposób Unia została skonstruowana. Kiedyś większość decyzji zapadała jednomyślnie. Niestety od pewnego czasu jest dążenie, by coraz więcej spraw decydowało się większością, bądź większością kwalifikowaną, a także, by główne państwa – dwa największe – dyktowały innym warunki. Łączy się to ze zwiększonym samopoczuciem niektórych urzędników, czy działających na poziomie unijnym politykom. Ta mania wielkości jest czymś, co Unię i Europę osłabia. Obok lekceważenia tych mniejszych dochodzi specyficzny stosunek do Europy Środkowo-Wschodniej.
To znaczy?
Jeżeli weto jest zastosowane przez kraj z południa, bądź północy, to oczywiście przyjęte jest to bez entuzjazmu, ale jako normalny akt wymagający negocjacji. Natomiast od krajów Europy Środkowo-Wschodniej oczekuje się, żeby cytując klasyka „siedziały cicho”.
A Pana zdaniem, w którym kierunku pójdą teraz negocjacje?
Moim zdaniem prezydencja niemiecka będzie szukała gwałtownie porozumienia. Jest oczywiście pewien sposób obejścia weta dotyczącego funduszu odbudowy, by zrobić to na drodze pozarządowej, ale to bardzo niewygodny instrument. Oczywiście z tamtej strony najbardziej oczekiwanym rozwiązaniem jest, żebyśmy ustąpili. A my możemy ustąpić jedynie wtedy, gdy albo nie będzie powiązania budżetu z mechanizmem praworządności, albo mechanizm ten zostanie przeformułowany. Na przykład wystarczy wyrzucić z tego artykuł 2a, który mówi ogólnie o praworządności. Jeśli zawęzimy to tylko do kwestii finansowych, wtedy możemy ustępstwa rozważyć. Jeżeli się nie będzie mówiło o ryzykach naruszenia praworządności, ale o rzeczywistych nieprawidłowościach. Resumując – można ten dokument zmienić tak, że stanie się on racjonalny i będą gwarancje, że nie będzie on używany w sposób arbitralny i polityczny. Te gwarancje będą musiały być wyłożone czarno na białym. Musi być to przeprowadzone zgodnie z traktatami, a więc ograniczone do spraw wyłącznie pieniężnych. Najlepszym wyjściem byłaby rezygnacja z tego zapisu i powrót do rozwiązań obowiązujących przed tym nieszczęsnym pomysłem.
Czytaj też:
Jabłoński: Polska sprzeciwi się rozwiązaniom, które nie będą gwarantowały naszych prawCzytaj też:
"Kolejny bat". Waszczykowski: Tu nie chodzi o pieniądze, nie chodzi o praworządność