W rozmowie z "Rzeczpospolitą" lider Polskiego Stronnictwa Ludowego krytycznie ocenił powyborczą działalność prezydenta. Podkreślając, że szanuje werdykt Polaków wyrażony w wyborach prezydenckich, zarzucił głowie państwa bierność.
– Objawia się tylko w momencie dbania o swoja frajdę zimową, żeby sobie poszusować na nartach, a nie żeby zadbać o branżę gastronomiczną, hotelarską, eventową, pralniczą, przewozy autokarowe, o wiele grup z którymi ja się spotykam. A pan prezydent? Bajlando jest, bajlando powyborcze – mówił.
Władysław Kosiniak-Kamysz wskazywał też na inne ważne sprawy, w których brakuje stanowiska Andrzeja Dudy. – Gdzie jest głos prezydenta w sprawie Unii Europejskiej? Gdzie jest jego głos w sprawie poparcia lub zanegowania weta budżetu Unii? Przecież głowa państwa jest współodpowiedzialna za politykę zagraniczną Polski, to jest jedna z dwóch najważniejszych kompetencji prezydenta – podkreślił i dodał, że Andrzej Duda nie jest w stanie powiedzieć w tej sprawie ani jednego słowa. – Nie wiem, czy się boi, czy czeka dalej w przedpokoju prezesa Kaczyńskiego. To już nie wygląda komicznie, tylko tragicznie – ocenił.
Czytaj też:
Byli prezydenci wzywają rządzących do zaprzestania szantażowania UE. "Ci panowie bredzą"Czytaj też:
"Jestem o tym przekonana". Zaskakujący głos Emilewicz ws. działań Gowina