Pan Sławomir (tak obecnie przedstawiany jest w mediach) to Polak, który 6 listopada zapadł w śpiączkę w wyniku zatrzymania akcji serca. Pracownicy szpitala w Plymouth, dokąd trafił, orzekli poważne uszkodzenie i nieodwracalne zmiany w mózgu. Dyrekcja szpitala wystąpiła do sądu z prośbą o zgodę na odłączenie Polaka od aparatury, określając podtrzymywanie jego życia mianem terapii uporczywej. Zgodę na ten akt wyraziły żona i córka Polaka. Do pierwszego odłączenia doszło w połowie grudnia. Kolejne przerwy w karmieniu trwały dwa, pięć i trzy dni. Ostatnia ciągnie się znacznie dłużej. Te pierwsze zostały zatrzymane, ponieważ część rodziny nie zgadzała się na uśmiercenie pana Sławomira. Matka i siostry dowodziły, że mężczyzna znajduje się w stanie minimalnej świadomości, że reaguje na pojawianie się bliskich osób, płacze itd. Jak można usłyszeć, także szpital nie stwierdził śmierci mózgowej. Rodzina rejestruje zachowanie mężczyzny i przekazuje nagrania zewnętrznym ekspertom.
Czytaj też:
Żukowska "poucza" w kwestii nauki Kościoła katolickiego
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.