Cejrowski: Wciągnąłem węża w odkurzacz!

Cejrowski: Wciągnąłem węża w odkurzacz!

Dodano: 
Wojciech Cejrowski
Wojciech Cejrowski Źródło: PAP / Marcin Bielecki
Wojciech Cejrowski - korespondencja z USA.

Ożeż… Wciągnąłem węża w odkurzacz!

Wąż nie był duży i dlatego dał się wciągnąć. Ale mały grzechotnik jest bardziej agresywny od tych dużych. Wiadomo – nastolatek. Kąsa bez umiaru, nie oszczędza jadu.

Czy ktoś z Was wciągnął kiedyś węża w odkurzacz? Jadowitą żmiję? Czy ktoś kiedykolwiek gdziekolwiek na świecie zrobił coś tak głupiego? To w zasadzie nieważne – ważne, co się robi potem z tym odkurzaczem. Bo ja nie wiem…

***

Mam taki schowek w domu, co to go nigdy nie używam i nie wiem, po co go zbudowano. Może tam miała być jakaś szafa? Jest niewygodny, ciasny, nie da się tam porządnie wejść, kompletnie bezużyteczny, błąd budowlany.

Ale teraz postanowiłem sobie odmalować miejsce, w którym stoi moje sławne biurko od Stryjaszka, oraz ścianę za tym biurkiem, na której wiszą różne rzeczy. Postanowiłem tak ogólnie odświeżyć mój „gabinet nieowalny”, gdzie czasami pokazuję się w telewizji (kiedyś u Rachonia). W tym celu trzeba wynieść wszystkie sprzęty, książki, wielkie bycze rogi, dwie flagi na prezydenckich sztycach i do tego nagle przydał mi się ten stary schowek. Tylko tam nikt nigdy nie sprzątał (poza okazjonalnym opryskiem na myszy). Wziąłem więc odkurzacz z samą rurą bez szczotki i zacząłem wciągać pajęczyny i mysie kupy z podłogi – aby dało się na niej potem ułożyć moje klamoty z gabinetu i jakoś w miarę nie ubrudzić. No i sprzątam, sprzątam, świecę sobie latarką trzymaną w zębach i nagle odkurzacz zawył, a ja bardziej poczułem, niż zobaczyłem, że wciągam węża. Ups!

Mieszkasz na prerii, to czujesz takie rzeczy. To na pewno nie była żadna gumowa rurka ani kabelek, ani kawałek starej linki – to był na 100 proc. wąż, i do tego żywy. Taki, który się bronił, czyli w zasadzie u węży… zaatakował.

Kto zna jadowite węże, ten wie, że wąż jest prosty i atak od obrony nie różni się u węża niczym. Wąż inteligentny nie jest. Nam się tak wydaje, bo mamy w pamięci scenę z raju, gdy tamten wąż był przebiegły i sprytny, ale węże prawdziwe są proste, głupie i nastawione na atak. Jest im obojętne z jakiego powodu atakują, gdyż takie na przykład grzechotniki atakują z KAŻDEGO powodu, a powodem może być WSZYSTKO JAK LECI.

***

Tak, wiem, istnieją na świecie miłośnicy węży (brr…), pasjonaci węży oraz zieloni, czyli obrońcy węży, ale to towarzystwo nie mieszka na co dzień na prerii (gdzie się mieszka na co dzień z wężami).

Tu, na prerii, mieszkamy sobie razem i każda z naszych populacji stara się pokonać i przepędzić tę drugą populację. My – ludzie – strzelamy do wszystkich węży jak leci, a one – węże – nas gryzą i zabijają jak leci. I kiedy węże gryzą, jest im obojętne, że to zupełnie niegroźny ludzki bobas, który wyszedł raczkować na werandę. Więc nam z kolei też jest obojętne, czy ten wąż na werandzie jest zupełnie niegroźny – bezpieczniej jest założyć, że każdy wąż jest groźny i powinien zginąć.

Ta wojna trwa od dwóch stuleci i jakoś populacja preriowych węży od tego nie zmalała. Po prostu na terenach zajętych przez człowieka jest ich mniej (ale nadal są), a gdzie indziej jest ich więcej.

U nas w knajpie pojawiają się czasami turyści – jakieś Kaliforniaki lub obserwatorzy przyrody. Nie wtrącamy się do nich – niech sobie zwiedzają prerię i zostawią tu trochę forsy, ale… nie lubimy, gdy oni wtrącają się do nas. (Zwykła turystyczna wizyta do tego nie uprawnia!).

Czasami któremuś nie podoba się słój z marynowanymi kawałkami węży stojący na kontuarze naszego baru. Zaczynają fukać, że łapanie węży i obrzynanie im łbów jest „niehumanitarne”. No… jest, owszem, jak najbardziej jest. Ale jak ma być inaczej, skoro wąż nie jest humanitarny, podobnie jak świnia czy pies? Wąż jest wężowaty, świnia świńska, a człowiek jest ludzki. Niehumanitarne byłoby obcięcie głowy człowiekowi, no ale kura na rosół czy wąż do słoika…

Nie wdajemy się jednak w takie psychologiczne dyskusje z zielonymi. Tu tę kwestię filozoficzną załatwia się jednym prostym zdaniem. Gdy taki gość zaczyna bronić węży, bardzo szybko słyszy hasło: „OK. IDŹ PRZYTUL WĘŻA” – to nasza męska odpowiedź.

***

No dobra, ale co ja mam teraz zrobić? Czyściłem stary schowek, wciągnąłem młodego węża i mam go teraz w odkurzaczu. Co dalej?

Przecież nie otworzę klapy, bo on jest wściekły i na mnie skoczy. Czekanie ze śrutówką, aż sam wyjdzie, nie ma sensu, bo on może wyjdzie za dwa tygodnie. To co teraz? Czy jest w sieci odpowiedź na pytanie, co zrobić z wężem w odkurzaczu?

Najpierw szybko zacisnąłem rurę drutem. Zgiąłem ją na pół tak, żeby się zamknęła na ciasno i zadrutowałem – teraz wąż nie wyjdzie, chyba że sam go wypuszczę. Zapomniałem, jak się ten odkurzacz otwiera, ale nawet gdybym wiedział, to to i tak niebezpieczna zabawa, bo nie wiesz, czy przy otwieraniu coś nie odskoczy i czy ten wąż już tam w środku nie rozpruł papierowego worka. Mogę polać odkurzacz benzyną i spalić, ale… czy tam nie ma czegoś, co wybucha, gdy się odkurzacz pali?

***

Zdzwoniłem do kumpli. Przyjechali szybko, bo tu na prerii dowolna akcja z wężem zawsze atrakcyjna i wywołuje pospolite ruszenie.

Kumple przywieźli coś, czego nie znałem. Najpierw pokazali mi to na swoich komórkach – filmiki, na których od jednego strzału ze zwykłej domowej broni w powietrze wylatuje stara lodówka. Strzał z normalnego domowego karabinu i z odległości stu kroków rozwala potężną lodówkę. Łał! Nie znałem tego.

Odkurzacz z wężem nie był dla kumpli problemem. Był pretekstem do doskonałej zabawy – bo skoro już do mnie jechali na cztery pikapy, to wrzucili przy okazji na pakę to i tamto – tak, żeby się zabawić na zakończenie karnawału. Trochę wołowiny na grilla, skrzynka z lodem i piwa, a do tego stary telewizor z kineskopem, zepsuta pralka... Takie tam. I kilka paczek Tannerite (wynalazek pana Tannera z roku 1996) – dwuskładnikowy materiał wybuchowy (sprzedawany jak poxipol – do zmieszania w domu). Mieszasz to sobie w słoiku, potem stawiasz słoik na odkurzaczu z wężem, odchodzisz 100 kroków i walisz z karabinu. Nabój zrobiłby dziurę. Nabój posłany w słoik Tannerite robi babum, a resztki odkurzacza lądują rozpylone za granicą w Meksyku. Taki tu mamy koniec karnawału. Yee!

Całość dostępna jest w 7/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także