"Przyświecała nam zasada zero tolerancji". Policja podsumowuje "Marsz o wolność"

"Przyświecała nam zasada zero tolerancji". Policja podsumowuje "Marsz o wolność"

Dodano: 
Marsz o Wolność "Połączeni jesteśmy siłą" w Warszawie
Marsz o Wolność "Połączeni jesteśmy siłą" w Warszawie Źródło:PAP / Rafał Guz
Po sobotnim proteście w Warszawie zostanie skierowanych blisko 800 wniosków do sądu o ukaranie i ponad pół tysiąca notatek do sanepidu.

Informację na temat konsekwencji sobotniego protestu przekazał Polskiej Agencji Prasowej rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak.

Z przekazanych przez niego danych wynika, że w sobotę policjanci wylegitymowali 1148 osób; nałożono także 69 mandatów karnych. Matczak zapowiedział również, że do sądu skierowanych zostanie blisko 800 wniosków o ukaranie, z czego ponad 100 dotyczy osób, które tamowały ruch. Policjanci poinformowali również, że w związku z naruszonymi obostrzeniami do sanepidu skierowanych zostanie 538 notatek.

Troje policjantów trafiło do szpitala

– Wczoraj zgodnie z naszą zapowiedzią przyświecała nam zasada zero tolerancji. Podjęto czynności wobec wszystkich osób, które w naszej ocenie dopuściły się naruszeń przepisów prawa – powiedział nadkom. Sylwester Marczak.

Dodał, że podczas sobotniego protestu policjanci mieli do czynienia z agresją ze strony części osób protestujących. – Czworo policjantów zostało rannych. Troje z nich trafiło do szpitala. Mówimy m.in. o urazach głowy. Na całe szczęścia obrażenia funkcjonariuszy nie wymagały hospitalizacji i wszyscy opuścili szpital – poinformował Marczak.

Sześć osób zatrzymanych

Policjanci zatrzymali sześć osób, z czego jedna była poszukiwana listem gończym do odbycia kary aresztu, cztery osoby dopuściły się naruszenia nietykalności cielesnej policjantów, a kolejna osoba została zatrzymana za posiadanie mefedronu. Jak poinformowała policja zatrzymany był nietrzeźwy.

– W dalszym ciągu w areszcie policyjnym przebywają dwie osoby. Oczywiście nie jest to koniec zarzutów związanych z przestępstwami. Nie wykluczamy, że liczba ta się zmieni, gdyż cały czas analizowane są nagrania z kamer. Prowadzimy także postępowanie w kierunku art. 165 kk, czyli sprowadzenia zagrożenia. Dotyczy ono organizatorów – powiedział rzecznik. Zaznaczył, że zgromadzenie trwało, mimo jego rozwiązania.

"By obostrzenia były przestrzegane"

Marczak zapowiedział, że w nadchodzących dniach ze strony policji należy się spodziewać zdecydowanych działań wobec osób naruszających obostrzenia.

– Powód jest prosty, na dniach liczba zgonów w Polsce z powodu wirusa przekroczy już 50 tys. osób. To po naszej stronie leży ogrom zadań związanych właśnie z pilnowaniem, by obostrzenia były przestrzegane, a każda osoba, która je lekceważy, musi mieć świadomość, że lekceważenie zasad bezpieczeństwa wydłuża pandemię w naszym kraju – powiedział.

Marsz o wolność

W sobotę w Warszawie pod hasłem "Marsz o Wolność" odbył się protest przeciw wprowadzeniu przez rząd przepisów sanitarnych oraz ograniczeń w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.

Uczestnicy protestu zgromadzili się przed Pałacem Kultury i mieli przejść na Pole Mokotowskie. Demonstranci byli w większości bez maseczek, mieli transparenty z napisami "Fałszywa pandemia. Dość kłamstw", "Stop przymusowym szczepieniom", "Stop plandemii", "Stop terapii genetycznej", "Dzieci do szkoły".

Policja w związku z otrzymaniem informacji od przedstawicieli stacji sanitarno-epidemiologicznej, że zachowania osób biorących udział w zgromadzeniu prowadzą do zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego, wystąpiła do przedstawiciela organu gminy o rozwiązanie zgromadzenia.

Zgromadzenie zostało rozwiązane, ale mimo to jego uczestnicy ruszyli w kierunku Pola Mokotowskiego; doszło do przepychanek z policją. Funkcjonariusze zostali zaatakowani; policja użyła m.in. pałek służbowych, ręcznych miotaczy gazu i granatów hukowych.

Czytaj też:
"Marsz o wolność" w Warszawie. Znane twarze przeciwko rządowym obostrzeniom
Czytaj też:
Winnicki: Lockdown nie działa, lockdown zabija






Źródło: PAP
Czytaj także