„Siedem lat wymuszonej żałoby” – tak Walerij Masterow, publicysta „Niezawisimoj Gaziety”, podsumowuje polską pamięć o katastrofie smoleńskiej i jej polityczne konsekwencje. Co znamienne, w swoim tekście cytuje jedynie przeciwników politycznych PiS. O okolicznościach tragedii z 10 kwietnia, zgodnie z rosyjską narracją, pisze w trybie oznajmującym, bez jakichkolwiek wątpliwości uznając, że nie ma już czego wyjaśniać: „Rosyjscy i polscy eksperci jeszcze w 2011 roku przedstawili oficjalne przyczyny katastrofy, które sprowadzały się do decyzji załogi, by w warunkach zdecydowanego pogorszenia pogody, mimo wszystko nie odchodzić na zapasowe lotnisko, a próbować lądować właśnie na lotnisku „Smoleńsk-Siewiernyj”. Masterow stwierdził, że celem organizowanych przez PiS manifestacji z okazji „miesięcznic smoleńskich” jest forsowanie narracji, która „katastrofę lotniczą powiązuje ze spiskiem Platformy Obywatelskiej z Moskwy”. Zdaniem rosyjskiego publicysty teza ta ma nad Wisłą coraz mniej zwolenników, ponieważ „Polacy są zmęczeni rolą zakładników wymuszonej żałoby i narzuconego rytuału, który stał się demonstracją polityczną PiS”. „Miesiąc temu w Warszawie i Krakowie Kaczyńskiemu przyszło wysłuchiwać, jak protestujący skandują „Polska wolna bez Kaczora!” i „Zatrzymać upartyjnienie Wawelu!” – pisze Walerij Masterow, dodając przy tym, że prace podkomisji smoleńskiej utworzonej z inicjatywy Antoniego Macierewicza wywołuje coraz więcej wątpliwości.
Paweł Deresz o ekshumacji dla rosyjskich mediów
Publicysta odnotowuje, że przez długi czas rozważana była wersja o wybuchu na pokładzie prezydenckiego samolotu. Jej potwierdzenie, zdaniem Masterowa, było celem „przymusowej” ekshumacji ofiar. „Sama ekshumacja wywołała społeczne oburzenie” – twierdzi. W artykule dla „Niezawisimoj Gaziety” wypowiada się Paweł Deresz, jako „przywódca akcji protestacyjnej”: „Nikt nas nie pytał o zdanie. Aparat państwowy wtargnął w nasze życie osobiste, w naszą pamięć i nasz smutek. Obiecali nam jedynie, że będziemy ostatni w kolejce, i jeśli coś uda się już wcześniej wyjaśnić, to nie będą ruszać mogił naszych bliskich. Ekshumacje idą zgodnie z planem, ale powoli. Czasem anonimowo. Już wiadomo, że w tym roku ich nie dokończą. A rezultaty są póki co mizerne, nie ma żadnych nowych faktów: znaleźli jedynie parę „cudzych” fragmentów ciała, co można było przewidzieć przy takich procedurach rozpoznania ofiar. Co do śladów materiałów wybuchowych, to nie ma o nich mowy. Ale „ręki Moskwy” dalej szukają” – powiedział Deresz w rozmowie z rosyjskim dziennikarzem. Masterow przywołał rezultaty sondażu „Rzeczpospolitej”, zgodnie z którym w rosyjską odpowiedzialność za tę tragedię wierzy 14 procent Polaków. Rosyjski publicysta powołuje się na „autorytet” Lecha Wałęsy. Szeroko cytuje opinie byłego prezydenta, w myśl których za katastrofę smoleńską odpowiadają obaj bracia Kaczyńscy: Jarosław, bo w telefonicznej rozmowie jakoby (według niepotwierdzonych „informacji” Wałęsy) naciskał na lądowanie za wszelką cenę, a Lech, bo tym naciskom miał ulec. „Lech we wszystkim słuchał brata” – podsumowuje rosyjski publicysta, sugerując, że przychyla się ku wersji Wałęsy.
C.d. katyńskiej prowokacji
Walerij Masterow przypomina o zarzutach, postawionych przez polską prokuraturę rosyjskim kontrolerom lotu ze Smoleńska, cytuje też komentarz w tej sprawie Marii Zacharowej, rzeczniczki MSZ Rosji: „Polskie władze w dalszym ciągu wykorzystują tragedię do wyrównania politycznych rachunków u siebie w kraju… Uważamy taką taktykę za pozbawioną perspektyw, szkodliwą dla rosyjsko-polskich relacji, które i bez tego są w nienajlepszym stanie”. Zgadzając się z Zacharową, Masterow prognozuje, że nie ma co liczyć na poprawę stosunków między Moskwą a Warszawą. A to z uwagi na skandal wokół poświęconych losom jeńców sowieckich tablic, postawionych niedawno w Katyniu. „W Warszawie „z zaniepokojeniem i rozczarowaniem” odebrano fakt, że informacje o śmierci czerwonoarmistów zostały umieszczone na cmentarzu polskich oficerów, i to jeszcze w przeddzień 77 rocznicy ich zagłady, a także w 7 rocznicę katastrofy smoleńskiej”. W odpowiedzi na ten skandal polski MSZ wydał oświadczenie, w którym przypomina, że powodem śmierci jeńców sowieckich nie były fatalne warunki w obozach, ale dramatyczna sytuacja ekonomiczna, w jakiej znalazły się polskie ziemie w rezultacie długotrwałej walki o niepodległość. Polskiego protestu rosyjska strona nie pozostawiła bez reakcji. „Przedstawione na tablicach dane o liczbie poległych żołnierzy sowieckich oparte są na rezultatach badań czołowych rosyjskich uczonych, zgodnie z którymi w polskiej niewoli mogło umrzeć od 25 do 28 tysięcy ludzi” – broni się państwowe muzeum, którego filią jest Kompleks Memorialny „Katyń”, w oświadczeniu cytowanym przez Masterowa.
Publicysta „Niezawisimoj Gaziety” podsumowuje: „W podtekście całej tej historii można dostrzec podnoszoną od czasu do czasu tezę, zgodnie z którą internowanie i rozstrzelanie przez NKWD polskich oficerów na początku II wojny światowej było odpowiedzią na fakt masowej zagłady czerwonoarmistów w polskiej niewoli”. Warto dodać, że ta kontrowersyjna hipoteza może się okazać szczególnie niebezpieczną bronią rosyjskiej polityce historycznej. Rzeczywiście bowiem, po obu stronach polsko-rosyjskiej barykady, historycy snują przypuszczenia o tym, jakoby Katyń miał być zemstą Stalina, ale za klęskę w wojnie 1920 roku (nawet Putin publicznie przychylił się do tej tezy). Mord w odwecie za porażkę militarną w żaden sposób nie może być moralnie usprawiedliwiony. Jednak jeśli już pada sugestia, że Katyń był odpowiedzią na los jeńców bolszewickich (którzy, przypomnijmy, nie byli planowo eksterminowani) stawia już moralny znak równości między tymi dwoma tragediami. Forsowanie takiej narracji grozi uznaniem nieuprawnionej historycznie i dlatego niesprawiedliwej tezy o symetrii win między Polską a Rosją sowiecką/Związkiem Sowieckim.