Ani żółwików przybijanych z Wołodią nad polskimi trupami. Ani potępienia antyrosyjskości PiS. Cóż pozostaje Eine Totalopposition? Nic, tylko się z rozpaczy natrąbić i iść na rower.
Oczywiście z tym rowerem to aluzja do Franka Sterczewskiego, młodej nadziei opozycji, którego policja złapała, jak po pijaku nocą… Nie rozumiemy dezaprobaty dla tego wyczynu. Po pierwsze, ciężko na trzeźwo wytrzymać w dyktaturze PiS. Po drugie, to było w Poznaniu, a tam wszyscy jeżdżą rowerami na cyku. Znaczy ze sfer politycznych. Popytajcie w okolicach ratusza.
Jeszcze o Franku. Wszystkiemu są winni Zieloni. Dlaczego? Otóż wszyscy widzieli finał jazdy Sterczewskiego, ale niewielu widziało prolog. A ten odbył się w siedzibie poznańskiego SARP, gdyż najbardziej znany polski trampkarz jest z wykształcenia architektem. Ale nie podejmowali go koledzy architekci, tylko miejscowi Zieloni. I to oni wlewali we Franka trunki z procentami. Dodajmy – na szczęście wegańskie, bo każdy alkohol ma to do siebie, że z definicji jest wegański. Dlatego od czasu do czasu i my praktykujemy weganizm.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.