W listopadzie serwis "Politico" wskazywał, że decyzje polskich władz sprawiają, iż nasz kraj może mieć wkrótce najpotężniejszą armię lądową w UE. Podobną opinię wyraził na łamach "Die Welt" warszawski korespondent serwisu – Philipp Fritz.
Szybkie zakupy Warszawy
"Państwo frontowe Polska zbroi się na skalę i w tempie niespotykanym w żadnym innym kraju NATO, i to bez ogłaszania (w przeciwieństwie do Niemiec) "punktu zwrotnego«" – wskazuje dziennikarz, wytykając Berlinowi opóźnienia w decyzjach o zbrojeniu.
Jak przypomina bowiem serwis "Deutsche Welle", komisja budżetowa Bundestagu dopiero w grudniu (dziewięć miesięcy po rozpoczęciu wojny) zaakceptowała decyzje o zakupie dla Bundeswehry sprzętu ze specjalnego funduszu obronnego, co inspektor generalny Eberhard Zorn nazwał "punktem startowym".
Tymczasem jak wskazuje Fritz, Polska sprawnie zamawia nowy sprzęt i już otrzymała m.in. czołgi i haubice od południowokoreańskich koncernów zbrojeniowych Hyundai Rotem i Hanwha Defence.
Sprzęt dostarczył do Polski 5 grudnia statek BBC Pearl. To wielozadaniowa jednostka przystosowana do przewozu ładunków ciężkich i wielkogabarytowych, należąca do niemieckiego armatora Briese Schiffahrts GmbH & Co.
Rośnie znaczenie Polski
W efekcie decyzji polskich władz, Warszawa staje się ważnym partnerem w polityce bezpieczeństwa – podkreśla dalej dziennikarz.
Kraj stał się głównym punktem przerzutu zachodniej broni na Ukrainę. Wkrótce będzie dysponował największą i najlepiej wyposażoną konwencjonalną armią w UE. W 2023 roku wydatki na obronę mają wynieść 3 proc. PKB, a Jarosław Kaczyński zapowiedział zwiększenie ich do 5 proc. – relacjonuje Fritz na łamach "Die Welt".
Jak tłumaczy bowiem korespondent serwisu, "w jednym punkcie obóz rządowy, opozycja i eksperci zgadzają się – trzeba się zbroić i to szybko".
Czytaj też:
Prezydent do żołnierzy: Dobrze, że jesteśmy razemCzytaj też:
"Trenuj z wojskiem". Rusza drugi nabór do projektu MON