Subwencje dla partii. Wiadomo, ile w styczniu dostanie PiS

Subwencje dla partii. Wiadomo, ile w styczniu dostanie PiS

Dodano: 
Jarosław Kaczyński w otoczeniu polityków PiS
Jarosław Kaczyński w otoczeniu polityków PiS Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Ministerstwo Finansów wypłaci w styczniu czwartą ratę subwencji dla partii politycznych. Pieniądze otrzyma również PiS, choć w okrojonej kwocie.

Sprawa środków dla partii Jarosława Kaczyńskiego wciąż pozostaje nierozstrzygnięta, ponieważ o losach subwencji w tym przypadku ma orzec Sąd Najwyższy.

PKW w sierpniu br. odrzuciła bowiem sprawozdanie komitetu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, co oznaczało zmniejszenie subwencji na największego opozycyjnego ugrupowania. Natomiast 18 listopada Komisja odrzuciła sprawozdanie partii PiS, co z kolei może skutkować zabraniem jej subwencji aż na trzy lata. W jednej i drugiej sprawie ugrupowanie odwołało się do Sądu Najwyższego. Orzeczenie w pierwszej sprawie ma zapaść 11 grudnia, natomiast w przypadku drugiej nie wskazano jeszcze terminu posiedzenia sądu.

Ministerstwo Finansów szykuje wypłaty dla partii

Jak podaje portal money.pl, resort finansów szykuje się do wypłaty subwencji na podstawie wcześniej otrzymanych dokumentów z Państwowej Komisji Wyborczej, mimo że w sprawie nie zapadł jeszcze ostateczny werdykt Sądu Najwyższego.

PKW już po sierpniowej decyzji wysłała do Ministerstwa Finansów pismo ze wskazaniem, jakiej wysokości subwencja powinna przypaść każdej partii. Środki są wypłacane w czterech ratach. Jak przekazuje money.pl, resort finansów, wypłata IV raty subwencji za rok 2024 nastąpi do 30 stycznia 2025 r.

Według informacji serwisu na najwyższą wypłatę może liczyć Platforma Obywatelska. Chodzi o kwotę w wysokości prawie 6 mln zł. Drugie miejsce zajmuje Nowa Lewica (prawie 2,5 mln zł), natomiast trzecie – właśnie PiS (2,1 mln zł). Nieco mniej otrzyma Konfederacja (2 mln zł), a prawie 1,9 mln zł otrzymają PSL i Polska 2050.

"Siedzimy na tykającej bombie"

Sytuacja subwencji dla PiS ma charakter szczególny, na co zwraca uwagę dr Anna Frydrych-Depka, adiunkt w katedrze prawa konstytucyjnego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w kwestiach sądowej kontroli procesu wyborczego siedzimy na tykającej bombie – mówi portalowi money.pl.

Dr Frydrych-Depka przyznaje, że do poniedziałku nie była skłonna wierzyć w to, że PKW "podpali jeden z wielu jej lontów, chcąc uniknąć konieczności wynikającej z treści art. 144 par 7 Kodeksu wyborczego (przyjęcia sprawozdania finansowego komitetu Prawa i Sprawiedliwości) w razie uznania złożonej skargi za zasadną przez sąd". – Pozostaje mieć nadzieję, że lont jest wystarczająco długi, by wybuch nie nastąpił podczas wyborów prezydenckich, oraz że inne, krótsze nie zostaną podpalone – dodaje.

Jednocześnie ekspert przyznaje, że na przykładzie kilku ostatnich lat można wysnuć wniosek, że "raczej jest to płonna nadzieja".

Czytaj też:
PiS bez subwencji. Płażyński przyznaje: Popełniliśmy błąd
Czytaj też:
"Martwe dusze" w PiS. Poważny problem Kaczyńskiego

Źródło: Money.pl
Czytaj także