Premier Węgier Viktor Orban zażądał, aby przed unijną dyskusją na temat przedłużenia sankcji wobec Rosji, Ukraina spełniła trzy warunki: przywróciła tranzyt rosyjskiego gazu przez swoje terytorium, zaprzestała ataków na rurociąg TurkStream i zagwarantowała, że nie wstrzyma tranzytu rosyjskiej ropy.
Szef węgierskiego rządu dał jasno do zrozumienia, że stanowisko Budapesztu w sprawie przedłużenia sankcji nałożonych na Moskwę za jej inwazję na Ukrainę będzie zależało od reakcji Kijowa i Brukseli.
Do słów Orbana odniósł się w sobotę premier Donald Tusk. "Jeśli Viktor Orban naprawdę zablokuje europejskie sankcje w kluczowym momencie wojny, będzie absolutnie jasne, że w tej wielkiej grze o bezpieczeństwo i przyszłość Europy gra w drużynie Putina, a nie w naszej. Ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu" – napisał Tusk na platformie X.
Tusk atakuje Orbana. Zacharowa odpowiada
Maria Zacharowa, rzecznik prasowa rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, cytowana w niedzielę przez agencję prasową TASS, oświadczyła, że groźby polskiego premiera, skierowane pod adresem jego węgierskiego odpowiednika w sprawie sankcji wobec Rosji to "przykład zachodniej demokracji".
Unia Europejska wprowadziła dotychczas 15 pakietów sankcji przeciwko Rosji, które muszą być przedłużane co pół roku. Kolejny termin upływa 31 stycznia. Przedłużenie sankcji wymaga jednomyślnej decyzji 27 państw członkowskich UE.
Co dalej z sankcjami UE wobec Rosji?
Podczas grudniowego szczytu szefów państw i rządów Unii Orban oświadczył, że nie zgodzi się na przedłużenie sankcji wobec Rosji do czasu zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
– Nadszedł czas, aby wyrzucić sankcje za okno i ustanowić stosunki z Rosją wolne od sankcji – przekonywał Orban w połowie styczniu. Jego zdaniem Brukseli może zająć "kilka miesięcy", zanim zmieni zdanie w sprawie rosyjskich sankcji. Jak dodał, Unia Europejska "powinna otrzeźwieć".
Czytaj też:
"Jesteśmy gotowi na najgorsze". Rosja reaguje na słowa Orbana