Niemiecka Federalna Agencja Ochrony Środowiska (UBA) ostrzega przed zanieczyszczeniem powietrza w stolicy kraju. W ostatnich dniach poziom stężenia niebezpiecznych substancji wielokrotnie przekroczył normy bezpieczeństwa. Jak się okazuje, urzędnicy znaleźli współwinnego zaistniałej sytuacji.
Polska winna smogowi w Berlinie?
UBA twierdzi, że znaczna część berlińskiego smogu pochodzi z Polski. Ma to związek z ciągłym wykorzystywania przez nasz kraj węgla jako głównego paliwa do ogrzewania domów. Urzędnicy twierdzą że od 25 do 35 proc. niemieckiego smogu powietrznego pochodzi z naszego kraju.
"Obecnie około 50 proc. pyłów zawieszonych w Berlinie pochodzi z Polski, a 12 proc. z Niemiec. W Hamburgu 35 proc. zanieczyszczenia pochodzi z Polski, w Dreźnie i Hanowerze – po 25 proc." – pisze "Bild".
– Nie ulega wątpliwości, że Niemcy mają dużo lepsze powietrze niż Polska. Należy pamiętać, że masy powietrza nie mają granic administracyjnych i przemieszczają się w różne strony (...) Być może jest też tak, że Niemcy wykorzystują obecny epizod smogowy, aby nagłośnić fakt, iż część zanieczyszczeń na ich terytorium pochodzi z Polski – powiedział w rozmowie z Biznes Alert prezes Polskiego Alarmu Smogowego Andrzej Guła.
Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że średnie stężenie PM2,5 w Polsce w 2023 r. było 2,8 razy wyższe od rocznej wartości wytycznych WHO dotyczących jakości powietrza.
W rankingu IQ Clean Air Index z 2023 r. Polska zajęła 74. miejsce wśród 134 krajów świata. W globalnym rankingu IQ Air z 2025 r. Kraków, drugie co do wielkości miasto w Polsce, znalazł się na ósmym miejscu pod względem poziomu zanieczyszczonego powietrza na Ziemi.
Europejska Agencja Środowiska szacuje, że z powodu złej jakości powietrza co roku w Unii Europejskiej umiera kilkaset tysięcy osób.
Czytaj też:
Niemcy podrzucają migrantów. Poseł PiS: Asumptem jest brak reakcji polskiego rządu