Zarząd spółki Do Rzeczy S.A ogłosił rozpoczęcie przyjmowania zapisów na akcje serii „D” w ramach oferty publicznej. Zapisy na akcje rozpoczęły się 31 marca 2025 r. i prowadzone są w całości zdalnie – za pośrednictwem Platformy Ofert Publicznych Domu Maklerskiego INC S.A., pełniącego funkcję podmiotu pośredniczącego w ofercie publicznej akcji Do Rzeczy S.A. To kluczowy krok na drodze do debiutu na rynku NewConnect, prowadzonym przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie, planowanego na IV kwartał 2025 roku.
Czemu podjęto decyzję o wejściu marki "Do Rzeczy" na giełdę? O powodach tego kroku opowiadał redaktor naczelny "Do Rzeczy" Paweł Lisicki.
– Dużo mediów jest notowanych na giełdzie. "Do Rzeczy" to jest marka, to jest tygodnik, miesięcznik, portal, kanał na You Tube. Kluczowym elementem rozwoju jest kwestia kapitału. Kto się nie rozwija, ten jest skazany na przegraną. Wszyscy, którzy czytają nasz tygodnik, wiedzą, co prezentujemy i jaki jest nasz punkt widzenia, że jest to głos inny niż pozostałych polskich mediów. Rzeczywistość jednak nie stoi w miejscu i potrzebujemy funduszy na rozwój – tłumaczył
Świat przyspieszył, zmienił się też rynek medialny
Paweł Lisicki podkreślił, że odkąd tygodnik pojawił się na rynku w 2013 roku, bardzo zmienił się sposób korzystania z mediów.
– Rytm korzystania z mediów bardzo przyspieszył. Ludzie korzystają z tygodnika, bo chcą dostać uporządkowaną porcję wiedzy. Internet ma tę zaletę, że warto wejść na ten rynek, ale także tę wadę, że jest tam potworny chaos i człowiek nie wie, co wybrać. Tygodnik pozwala spojrzeć w sposób głębszy, a my staramy się zderzać różne punkty widzenia – wskazał.
Lisicki podkreślił jednak, że świat nie stoi w miejscu i ambicją "Do Rzeczy" jest docieranie do jak największej ilości odbiorców oraz prezentowanie jak najlepszych treści.
– Żeby prezentować te nowe formy, jak działalność multimedialna, potrzebne są inwestycje i temu służy giełda. Giełda to jest najbardziej demokratyczny sposób pozyskiwania kapitału. Jeżeli chodzi o tygodnik to kluczem jest to, aby zachował on swoją niezależność. Myślę, że to jest coś, za co wielu z państwa nas ceni. Najpierw rządziła Platforma, potem PiS, teraz znowu Platforma, a my cały czas bronimy tych samych wartości: wolności słowa, wolności osobistej, wolności obywatelskich, w ogóle kategoria wolności była bardzo ważna dla naszego tygodnika, ale także tożsamości kulturowej czy cywilizacyjnej – tłumaczył w rozmowie z Karolem Gacem.
Co planuje "Do Rzeczy"?
Paweł Lisicki wskazał, że pozyskane środki posłużą na wzmocnienie redakcji i rozszerzenie oferty. – Moglibyśmy pokazywać więcej treści dotyczących gospodarki, kiedyś miałem też marzenie, by więcej pisać o sporcie. Dlaczego tego nie robić, gdyby znalazły się pieniądze? Kluczem jest pojawienie się znacznie większej ilości felietonów i analiz. My to nazywamy "Do Rzeczy Plus". Chodzi o zachęcenie większej liczby osób do korzystania z treści w internecie, które są płatne i szczególnie dopasowane do potrzeb naszych czytelników – mówił.
Osoby, które korzystają z "Do Rzeczy Plus" otrzymują treści z tygodnika, w zależności od oferty czasem też z miesięcznika, ale również treści dodatkowe np. felietony, analizy oraz programy i filmy, w tym rozmowy Pawła Lisickiego z Rafałem Ziemkiewiczem i Wojciechem Cejrowskim.
– Dodatkowa inwestycja pozwoliłaby rozwinąć się kanałowi "Do Rzeczy" podobnie do innych dużych kanałów na You Tube. Ludzie są gotowi oglądać to, co jest inne niż tzw. mainstream. Niektóre wypowiedzi mogą państwa zdenerwować, inne rozzłościć, jeszcze inne mogą być uznane za przesadzone, ale nikt nam nie zarzuci, że są one nieautentyczne. Wszyscy, którzy się spierają, wierzą w to, co mówią – podkreślił Paweł Lisicki.
Czytaj też:
Olszewski: "Do Rzeczy" nie boi się giełdyCzytaj też:
Wolność słowa ma znaczenie! Chat z Pawłem Lisickim