Tusk – faza upadku
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Tusk – faza upadku

Dodano: 
Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej w KPRM w Warszawie
Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej w KPRM w Warszawie Źródło: PAP / Paweł Supernak
Donald Tusk, przez politycznych przeciwników tak często łączony z Niemcami, pod jednym względem okazał się arcy-Polakiem. Jak jest to naszą narodową specjalnością, zupełnie nie przygotował sobie żadnego „planu B”. Był tak pewien zwycięstwa Trzaskowskiego, że kiedy ten przegrał, kompletnie nie ma pomysłu, co teraz robić.

To Rafał Trzaskowski wygrał te wybory! Jeszcze raz to powtórzę: Rafał Trzaskowski podjął się wyzwania ponad ludzkie siły, ruszyła na niego cała machina pisowskiego państwa, a on przecież wygrał te wybory, wiecie o tym dobrze”. Relacjonujący spotkanie portal Onet zaznaczył, że te słowa Donalda Tuska wzbudziły szczególny aplauz uczestników spotkania. Było to w Tarnowie, we wrześniu 2023 r., a więc krótko przed wyborami, po których dzięki sukcesowi Hołowni Tusk został premierem. Prawie dwa lata temu.

Wypowiedzi innych liderów anty-PiS wskazują, że Tusk nie miał bynajmniej na myśli tak bliskiego Polakom „moralnego zwycięstwa”. Sugestie o nieprawości wyboru Andrzeja Dudy powtarzały się regularnie – otwarcie np. odmawiał mu demokratycznej legitymacji w wywiadach dla zagranicznych mediów marszałek „trzecia osoba w państwie” Grodzki. Narracja „Duda został prezydentem, bo wybory nie były uczciwe”, mimo że bezpodstawna, a wręcz idiotyczna (ta „nieuczciwość” polegać miała na tym, że urzędującemu prezydentowi sprzyjały w kampanii państwowe media, jakby nie równoważyła tego stronniczość na rzecz kandydata opozycji praktycznie wszystkich pozostałych), wtedy Tuska niosła. Nadchodzące kolejne wybory prezydenckie jawiły się dzięki niej jako oczywiste naprawienie „nieuczciwości” z roku 2020 – tym razem PiS nie ma przecież nie tylko „całej machiny państwa”, lecz także pozbawiono go partyjnej dotacji.

Otoczony durniami

Na niedawnym wiecu premiera w Pabianicach zobaczyliśmy odwrócenie sytuacji. Gdy działaczka z publiczności zaczęła domagać się, przy wielkim entuzjazmie sali, unieważnienia wyborów i „ponownego przeliczenia głosów”, Donald Tusk zaczął się z nią, czyli jakby z niewiele wcześniejszym samym sobą, spierać. „Ale kto miałby liczyć?” – zapytał retorycznie. „Policja!” – odkrzyknął mu tłum zwolenników, a gdy Tusk wikłał się w tłumaczenia, że tak nie można, za jego plecami pojawił się transparent: „Przeliczyć głosy!”.

Po raz pierwszy Tusk przestał przez chwilę panować nad radykalizmem, który sam rozpętał. Zapewne dlatego w dwugodzinnym wystąpieniu wręcz obsesyjnie powracał do wątku „dzisiaj wszystko ginie po godzinie i pojawia się nowy spektakl”, dwukrotnie powtarzając, że „nawet o zamachu na Donalda Trumpa zapomniano już po kilku dniach”, a kiedyś mówiono by o tym latami. Trudno nie dostrzec w tym „chciejstwa” – czas już, żeby i o ściemie z rzekomym sfałszowaniu przez PiS wyborów elektorat zapomniał i zajął się czymś innym. Problem Tuska polega na tym, że ten polityk, przez lata uważany za „króla bajeru” i mistrza w żonglowaniu „PR-owskimi przykrywkami” – i słusznie, bo rzeczywiście potrafił niezwykle skutecznie budzić na masową skalę histeryczne nastroje, a potem je wygaszać lub przekierowywać uwagę publiczności – tym razem już żadnego nowego spektaklu do podsunięcia nie ma. Fakt, że „rząd dusz” nad elektoratem Tuska objął tak łatwo Giertych, nie wynika z jakichś szczególnych talentów mecenasa władzy, tylko z tego, że ze swym prostym jak cios cepa przesłaniem o wielkim spisku wszedł w narracyjną próżnię, która zapanowała w całym obozie lewicowo-liberalnym po 1 czerwca tego roku i trwa.

Artykuł został opublikowany w 34/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Księgarnia Do RzeczyKsiążki Rafała A. Ziemkiewicza
można kupić w Księgarni Do RzeczyZapraszamy
Czytaj także