Idą niezauważeni przez wielkie media, bo to przecież trochę obciach. Idą niezauważeni również przez polityków, choć przecież jest ich niemało. Mogliby wszak stanowić to, co politolodzy określają – dość brzydkim przyznajmy – słowem „elektorat”.
A da się ich dostrzec, bo przecież blokują lub przynajmniej utrudniają ruch, nierzadko hałasują, śpiewając, grając czy wydając inne dźwięki.
Zauważają ich za to policjanci, czasem muszą im pomagać. Wieczorami można dostrzec ich na poboczach, głównie wiosek, gdzie śpią w przeróżnych zabudowaniach u tzw. dobrych ludzi. Tak, oni jeszcze istnieją, dobrzy ludzie, bezinteresownie wpuszczający pod swój dach podróżujących w tak ważnych sprawach. No, ale są i szkoły (w sierpniu przecież chwilowo opuszczone), remizy strażackie, hale sportowe, a dla bardziej wprawionych namioty, nawet te rozbite nieopodal ruchliwej drogi.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
