Stanisława B. była garderobianą w łódzkim teatrze. Starsza pani dzięki pracy zachowała aktywność, więc tym bardziej nie mogła pogodzić się z tym, że udar mózgu obezwładnił ją całkowicie: nie radziła sobie z prostymi czynnościami i stała się ciężarem dla dzieci za granicą. Chciała umrzeć. Dzieci próbowały jej znaleźć miejsce w Centrum Medyczno-Rehabilitacyjnym Norman w Koszalinie. Placówka jednak odmówiła, bo nie ma w niej stałych opiekunów. Dzieci pani Stanisławy wysłały wtedy do centrum nagranie wideo. Przekonywały w nim, że mama bardzo chce być samodzielna. „Oczekuję, że będę mogła chodzić i potrzebne rzeczy koło siebie zrobić” – mówiła niewyraźnie pani Stanisława. W ośrodku wszyscy oglądający taśmę się popłakali. I zdecydowali: bierzemy ją!
Pani Stanisława przyjechała do Koszalina i trafiła pod opiekę fizjoterapeuty Pawła Powęzki. On dobrze wie, że chorzy po udarze często cierpią, bo zostają odarci z godności. – W takich chwilach połowa pacjentów nie chce żyć, bo nie widzi sensu. Podobnie ich bliscy, których świat się zawalił, więc oni wariują i również nie wiedzą co dalej. To kwestia psychologiczna, lecz choć w chorobie wszystko jest połączone, ja z pacjentami wolę skupiać się na zadaniu do wykonania – mówi Powęzka. Czasem podejmuje jednak trudny temat i przypomina, że jeszcze miesiąc temu chory w ogóle nie chodził i nosił pieluchę, a dzisiaj z balkonikiem sam drepcze w stronę ubikacji. – Gdy są postępy, godność staje się namacalna i chęć śmierci znika – powtarza. (...)