W kolejnych posunięciach ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka i deklaracjach składanych przez jego akolitów nie sposób już znaleźć żadnego sensu, choćby najbardziej złowrogiego. Sprawiają oni wrażenie, jakby w obliczu nieuchronnie nadchodzącej klęski zdecydowali się na „wariant Wołodyjowskiego”: wysadzą cały system wymiaru sprawiedliwości w powietrze, żeby nie dostał się w ręce „neosędziów” i „pisowców”. Interes państwa polskiego czy dobro obywateli, niemogących latami doczekać się pilnie potrzebnych w wielu życiowych sprawach wyroków, zacietrzewionych warchołów w togach nie obchodzi w najmniejszym stopniu.
Istotnym sygnałem, że sędziowski rokosz traci resztki poparcia, nawet wśród „starych sędziów”, jest fiasko podjętej przez ministra Żurka próby wymiany „pisowskich” prezesów i wiceprezesów w 25 sądach. Poza jednym wypadkiem stanowczo sprzeciwiły się temu kolegia owych sądów, w których większości bynajmniej nie stanowią „neosędziowie”. Zgodnie z prawem oznacza to, że decyzje ministra nie mają żadnej mocy. Ale pan Żurek – działając już raczej właśnie jako „pan” niż jako „minister” Żurek – zareagował ogłoszeniem, że owe kolegia też są „pisowskie” (w jego mowie: „nie gwarantują bezstronności i niezależności”) i że je także odwołuje. Prawnicy, którzy zachowali jeszcze rozum, przecierają ze zdumieniem oczy. Wielu zaczyna trzeźwieć i uświadamiać sobie, że reformy PiS i Zbigniewa Ziobry, przeciwko którym tak usilnie protestowali, to przy szaleństwach obecnej ekipy był chór chłopięcy z Wiednia.
Analogicznie zaparł się Żurek w kwestii rzeczników dyscyplinarnych, „powołując” w miejsce urzędujących, bez oglądania się na prawo i kadencje, swoich. A gdy Krajowa Rada Sądownicza odmówiła wpuszczenia Żurkowych „dublerów”, ten ogłosił, że swym zarządzeniem zmienia ustawę, która jasno i jednoznacznie określa umocowanie tego urzędu, i od teraz zapleczem organizacyjnym dla rzeczników będzie Sąd Okręgowy dla Warszawy-Pragi, bo tam widocznie Żurek ma dobry układ. W jaki sposób można zmienić zarządzeniem ustawę? Żurka nie ma co o to pytać. Ciekawiej byłoby dowiedzieć się, co zamierza zmienić następnym zarządzeniem – unieważni wybór na prezydenta Karola Nawrockiego, a może wygasi mandaty tych posłów, którzy nie reprezentują „sił demokratycznych”?
Personalne wyjałowienie obozu rządzącego
Z przecieków wiadomo, że wspólnie z nowym szefem MSWiA zażądał Żurek od Państwowej Komisji Wyborczej usunięcia ok. 50 proc. komisarzy wyborczych, których również uznali obaj panowie za „niegwarantujących bezstronności”, czytaj: „pisowskich”. Można być pewnym, że PKW takiej decyzji nie podejmie. Można się też spodziewać, że Żurek ogłosi wówczas, że usuwa ich niniejszym zarządzeniem i ustanawia innych. Albo czyni komisarzami z urzędu przewodniczących regionalnych struktur Koalicji Obywatelskiej. A sądy, które posłuchają swoich kolegiów i nie wpuszczą „prezesów” nominowanych przez ministra, kolejnym zarządzeniem rozwiąże, tworząc jakieś, powiedzmy, „Demokratyczne Trybunały Obywatelskie” z wiernych kadr stowarzyszeń sędziowskich Themis i Iustitia. Inna sprawa, że już i wśród członków tych de facto partyjnych przybudówek PO zaczęły się „zdrady” – wbrew statutom tych stowarzyszeń, nakazującym członkom „realizować uchwały zarządu w orzecznictwie”, niektórzy z nich wydawali ostatnio wyroki jawnie kwestionujące oczekiwania władzy. Można się domyślić, że to nimi w pierwszej kolejności zajmie się nowo mianowany „rzecznik dyscyplinarny” z warszawskiej Pragi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

