Śmierć polskich żołnierzy w USA. Ujawniono kulisy tragedii

Śmierć polskich żołnierzy w USA. Ujawniono kulisy tragedii

Dodano: 
Skoki spadochroniarzy, zdjęcie ilustracyjne
Skoki spadochroniarzy, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Wikimedia Commons
Dwaj żołnierze GROM zginęli podczas skoków desantowych w USA. Ich spadochrony miały się niefortunnie splątać – pisze o kulisach tragedii "Rzeczpospolita".

Do tragicznego wypadku doszło 19 września podczas nocnych ćwiczeń spadochronowych realizowanych w Stanach Zjednoczonych – poinformowało w piątek w serwisie X Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. Śmierć poniosło dwóch polskich żołnierzy Wojsk Specjalnych.

Śmierć żołnierzy GROM w USA. Dlaczego zginęli?

Według nieoficjalnych informacji "Rzeczpospolitej", do tragedii doszło podczas nocnych skoków tzw. HALO – przy niskim otwarciu spadochronu, jakie wykonywali żołnierze jednostki GROM w Arizonie.

"Tego typu skoki odbywają się z 3 tys. metrów – żołnierze spadają swobodnie, a spadochron otwiera się dopiero w połowie drogi, na wysokości 1500 metrów (są też skoki HAHO: High Altitude – High Opening, gdzie spadochron otwiera się wkrótce po wyjściu z samolotu). Nie wiadomo, czy żołnierze splątali się po rozłożeniu spadochronu, czy podczas swobodnego spadania" – wskazano w artykule.

Dwóch młodych żołnierzy, którzy zginęli, miało spore doświadczenie w skokach: jeden odbył ich 51, drugi – 63. W wojsku służyli dziesięć i sześć lat. Karol Rubin pochodził z Orzysza (woj. warmińsko-mazurskie), jego kolega (jednostka nie ujawnia jego personaliów) z Suwałk. Obaj żołnierze należeli do grupy Cichociemnych Operatorów JW GROM – ustaliła "Rz".

Gen. Polko tłumaczy, co mogło doprowadzić do wypadku

O możliwych przyczynach tragedii opowiedział gazecie gen. Roman Polko, były dowódca GROM. Według niego żołnierze mogli się splątać zaraz po wyskoczeniu z samolotu lub otwierali spadochron nisko, tylko bez tzw. stopniowanego otwarcia.

– Chodzi o to, że zwykle (...) jedna osoba otwiera spadochron niżej, na przykład na wysokości 1300 metrów, druga osoba na 1500 metrach, właśnie po to, żeby się nie zderzyć. Problem w tym, że w nocy mogli siebie nie widzieć i właśnie w momencie otwarcia spadochronów zderzyli się ze sobą. Czyli nie widzieli siebie nawzajem, a byli na kursie kolizyjnym i jednocześnie otworzyli swoje spadochrony. Wtedy jeden drugiemu wpadł w linki – tłumaczy możliwy scenariusz gen. Polko.

Wypadek ma zbadać specjalna polska komisja.

Czytaj też:
Katastrofa F-16 w Radomiu. Nowe informacje ws. czarnych skrzynek


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Opracował: Damian Cygan
Źródło: Rzeczpospolita
Czytaj także