Na podstawie przesłanych dokumentów prokuratura przygotuje formalny wniosek w związku z europejskim nakazem aresztowania. – O wszystkim zdecyduje sąd, ale Polska jest w tej sprawie w trudnej sytuacji – mówi Onetowi osoba z kręgów rządowych.
Kilka dni temu mężczyzna został ujęty pod Warszawą, gdzie mieszkał od dłuższego czasu. Nie próbował się ukrywać i miał świadomość, że niemiecki sąd wystawił wobec niego europejski nakaz aresztowania (ENA).
Jak podało RMF FM, sytuacja nabrała tempa, gdy Wołodymyr Z. rozpoczął procedurę zakupu nieruchomości w Pruszkowie. Jako cudzoziemiec podlegał wtedy dodatkowej weryfikacji, a jego dane trafiły do systemów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. – Policjanci zostali postawieni w sytuacji, w której nie mieli wyjścia i musieli go zatrzymać – tłumaczą przedstawiciele resortu.
Europejski nakaz aresztowania
Sąd zdecydował o siedmiodniowym areszcie tymczasowym, który miał dać czas na przekazanie dokumentów z Niemiec. Skoro już dotarły, polska prokuratura przygotowuje formalny wniosek w ramach ENA.
Adwokat podejrzanego, mecenas Tymoteusz Paprocki, zapowiedział odwołanie od decyzji o areszcie. Jeśli prokuratura zawnioskuje o jego przedłużenie, obrona zamierza domagać się zastosowania innych środków zapobiegawczych, takich jak poręczenie majątkowe. Cała procedura może potrwać nawet do 100 dni, a każda ze stron będzie miała możliwość odwołania się od wyroku pierwszej instancji.
Minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak stwierdził w rozmowie z TVP Info, że sprawa jest wyjątkowo poważna i wymaga dokładności. – To jest decyzja sądu i też kwestia oceny sytuacji przez prokuraturę. Uważam, że tu absolutnie nie ma powodów do jakiegoś pospiesznego działania. Sprawa jest niesłychanie poważna i uważam, że nasza prokuratura, nasz sąd powinny ją wnikliwie badać, bez żadnej presji politycznej, bez żadnego pośpiechu – mówił.
Zarzuty wobec Ukraińca. Co zrobi polski sąd?
Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe zarzuca Wołodymyrowi Z. sabotaż konstytucyjny, zniszczenie mienia i udział w uszkodzeniu gazociągu Nord Stream 2.
Eksplozje, które zniszczyły trzy z czterech nitek rurociągów, nastąpiły 26 września 2022 roku, kilka miesięcy po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Niemieccy śledczy twierdzą, że sprawcy działali z pokładu jachtu wynajętego w Rostocku, posługując się fałszywymi dokumentami. Według ustaleń nurkowie podłożyli ładunki wybuchowe, a po zakończonej akcji wrócili do Ukrainy.
Prokuratorzy przyznają, że możliwości odmowy wydania podejrzanego są bardzo ograniczone. Europejski nakaz aresztowania można zablokować jedynie w ściśle określonych sytuacjach, np. gdy dana osoba została już prawomocnie skazana w innym państwie UE, istnieje zagrożenie dla jej praw podstawowych albo gdy zarzuty mają charakter polityczny.
– Sąd nie będzie miał łatwego zadania, zwłaszcza że sprawy związane z realizacją ENA są bardzo delikatne. Opieramy się tu na wzajemnym zaufaniu krajów, które należą do tego systemu – podkreśla jeden z prokuratorów. Ostrzega też, że odmowa wydania mogłaby w przyszłości utrudnić Polsce odzyskiwanie osób poszukiwanych w poważnych sprawach kryminalnych.
Czytaj też:
"Eksperci wyszli na kretynów". Mentzen o wysadzeniu Nord StreamCzytaj też:
Przełom ws. wysadzenia Nord Stream. Podejrzany Ukrainiec zatrzymany w Polsce
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
