Mateusz Morawiecki przyznał, że otrzymał od Donalda Tuska objęcia funkcji ministra finansów po Janie Rostowskim. – Nie przyjąłem jej. A przecież nie było wiadomo, że Tusk wyjedzie do Brukseli, a Platforma tąpnie. Proszę sobie popatrzeć na ówczesne sondaże. Po prostu nie chciałem być w tamtym rządzie. Spotkałem się wtedy z Jarosławem Kaczyńskim i powiedziałem mu o tej propozycji. On pyta: „Jaka jest pana decyzja?”. Ja na to, że odmówiłem. „A to bardzo się cieszę” – odparł. Nie zapadły wtedy żadne inne ustalenia – powiedział premier.
Szef rządu stwierdził w rozmowie z Piotrem Zarembą, że nie odpowiadała mu filozofia „nicnierobienia” PO, brak reform społecznych i zapaść instytucji bez realnej możliwości wpływania na ich naprawę. – Miałem ogólne poczucie, że chcę wejść do polityki. Z tą myślą szedłem do pracy w bankowości. Chciałem być w ekipie naprawy Polski, likwidowania patologii III RP. Ale przecież trudno było przewidzieć wygraną PiS w 2015 r. Jarosław Kaczyński niczego mi nie obiecywał. Skłamałbym, że nie widziałem siebie w przyszłym rządzie PiS. Sądziłem jednak, że to prędzej będzie koalicja z PSL, ba, może nawet z SLD – dodał.
Cały wywiad w jutrzejszej "DGP".