Dziś mija dziewięć lat od katastrofy smoleńskiej. 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku Smoleńsk-Północny rozbił się rządowy samolot Tu-154M z 96 osobami na pokładzie. Zginął prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wielu urzędników państwowych, wojskowych i duchownych. Delegacja leciała do Rosji na obchody rocznicowe zbrodni katyńskiej.
Do rocznicy tej odniosła się na antenie Polskiego Radia 24 Maria Dłużewska. Reżyser była gościem Antoniego Trzmiela. – Przez te 9 lat okradziono nas z wielu rzeczy, a przede wszystkim z najlepszych ludzi. Nikt się nie spodziewał, że po tylu latach to wszystko będzie tak rozmyte. Smoleńsk stał się dopełnieniem Katynia i to najgorsza rzecz jaka mogła nas spotkać – mówiła Dłużewska. Jak podkreśliła, żadna z rodzin na pewno nie spodziewała się, że "to tak długo będzie zakrywane, mataczone." – To degradujące dla życia społecznego, dla świadomości narodowej. Odbiera nam się poczucie bezpieczeństwa, łamie system wartości, w którym za daną winę jest odpowiednia kara – wskazała.
Mówiąc o podziale jaki wyklarował się po katastrofie w Smoleńsku, Dłużewska podkreśliła, że spowodował on rozbicie Polaków na dwie części: "ludzi z żelaznym systemem wartości, którzy każdego miesiąca idą w tych marszach, bo wiedzą, że obowiązkiem jest zachować pamięć" i tą drugą "zsowietyzowaną, bojąca się, nierozumiejącą cywilizacyjnych przekazów".
Czytaj też:
Melak: Jest wiele przesłanek, że w Smoleńsku doszło do zbrodni
Czytaj też:
9. rocznica katastrofy smoleńskiej. Oto plan obchodów