Guy Ritchie przypomina, że jego żywiołem jest kino akcji. Po przezabawnych „Dżentelmenach” teraz proponuje czystą zabawę konwencją, kino zemsty inspirowane francuskim filmem kryminalnym „Konwojent” (2004) Nicolasa Boukhriefa.
Francuski oryginał był filmem skromnym i z mocnym komentarzem społecznym, konwojenci furgonetek przewożących pieniądze pracowali dla podrzędnej firmy, zarabiali psie pieniądze, dorabiali handlem haszyszem i mieli maniery ochroniarzy z Tesco. U Ritchiego akcja przenosi się do Los Angeles, wszystko jest większe, bardziej luksusowe i efektowne, stawką są nie tysiące euro, lecz setki milionów dolarów, a siedziba korporacji transportowej wygląda niemal jak tajna baza Avengersów. W centrum pozostaje ta sama zagadka: Po co milczący osobnik bez doświadczenia w branży zatrudnia się, by konwojować pieniądze? Jaki związek ma to z niedawną serią napadów i kradzieży przewożonych pieniędzy?
Źródło: DoRzeczy.pl
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.