• Piotr GociekAutor:Piotr Gociek

Powódź prywatna

Dodano: 
W sześcioodcinkowym serialu punktem kulminacyjnym jest zalanie Wrocławia przez wielką wodę.
W sześcioodcinkowym serialu punktem kulminacyjnym jest zalanie Wrocławia przez wielką wodę. Źródło: FOT. ROBERT PAŁKA/NETFLIX
Serial „Wielka woda” sprawdza się jako dramat rodzinny, ale gubi szansę na opisanie niesamowitego wysiłku mieszkańców Wrocławia broniących miasta latem 1997 r.

T wórcy serialu „Wielka woda” dobrze są zaznajomieni z zasadami kręcenia kina katastroficznego. Niezbędne są znaki niepowstrzymanego kataklizmu, niezbędna jest Kasandra – ktoś, kto wie, że będzie źle, ale czyje przestrogi są zlekceważone. Niezbędny jest niewierny Tomasz, który pożałuje, ale będzie już za późno. Politycy, naukowcy, żołnierze, okazują się cymbałami, niezdolnymi do zrozumienia Kasandry. Gdy katastrofa nadejdzie, wątki poszczególnych bohaterów muszą nabrać wymiaru osobistego, bo stawką musi być ocalenie rodziny. Bohater, by nie był nazbyt spiżowy, musi też walczyć z własnymi demonami. Pokonać lęk wysokości albo coś w tym stylu. W finale zwycięstwo nad żywiołem musi być jednocześnie zwycięstwem nad gorszą częścią swej natury, a zwykle to pierwsze jest nawet warunkowane przez to drugie.

Dopiero kiedy przypomnimy sobie, jak wiele podobnych historii widzieliśmy na ekranie, zaczynamy dostrzegać, jak trudne jest napisanie kolejnej. Trzeba w znany schemat włożyć coś nowego lub przynajmniej opowiedzieć historię w zaskakujący sposób. Ze zdumieniem – bo scenariusze to wciąż pięta achillesowa polskiego kina i telewizji – odkryłem, że Kasper Bajon i Kinga Krzemińska poradzili sobie bardzo dobrze. „Wielka woda” to pierwszy od dawna polski serial, w którym dramatyczne sytuacje między postaciami w naturalny sposób wynikają z podejmowanych przez nich decyzji, a i sami bohaterowie nakreśleni są ciekawie. Z istotnymi wyjątkami, ale o tym szarzej w drugiej części tekstu, gdzie będę się czepiał. Na razie chwalę.

Punkt kulminacyjny

Oto Kasandra – grana przez Agnieszkę Żulewską hydrolog Jaśmina Tremer. Jest rok 1997. Gdy Polska cierpi z powodu suszy, ona jedna siedzi nad analizami, z których wynika, że Wrocław zagrożony jest wielką powodzią. Niewiernych Tomaszów jest mnóstwo – niemal wszyscy we Wrocławiu pukają się w czoła – jeden jednak bierze rzecz na poważnie, choć jego motywacja okaże się nieco inna niż dobro publiczne.

Całość dostępna jest w 41/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także