Historia to dziś i jutro. Jeśli nie zgłębiasz historii, to jesteś ciężkim idiotą” – powiedział James Clavell kalifornijskiemu profesorowi przygotowującemu antologię prac krytycznych poświęconych jego najsłynniejszej powieści „Shogun”. Był maj roku 1980, powieść już stała się bestsellerem, ale za kilka miesięcy jej popularność miała osiągnąć nowe wyżyny za sprawą serialowej wersji przygotowanej dla telewizji NBC. Oglądaliśmy ten serial także w PRL, a Richard Chamberlain grający główną rolę angielskiego żeglarza uwięzionego w Japonii stał się bohaterem masowej wyobraźni równie znanym, jak później niewolnica Isaura. Bez wątpienia dzięki „Shogunowi” w dużym stopniu zrodziła się u nas w latach 80. moda na zainteresowanie Dalekim Wschodem – inne elementy to m.in. serial o mistrzu miecza Musashim Miyamoto, a jeśli idzie o kierunek chiński, to oczywiście fenomen Bruce’a Lee i kosmiczna wręcz popularność „Wejścia smoka”.
James Clavell sam był częścią wielkiej historii. Urodzony w Australii, wychowany w Anglii, po ataku Japończyków na Pearl Harbor wysłany został wraz z innymi brytyjskimi żołnierzami, by bronić Singapuru. Ostatecznie wylądował na Jawie, gdzie w 1942 r. trafił do niewoli, a potem do owianego ponurą sławą Changi, „ponurego, plugawego więzienia” – jak pisał w powieści „Król szczurów” – w którym zamknięto ludzi, którzy „popełnili ciężką zbrodnię. Przegrali wojnę. I mimo przegranej żyli”. Changi stało się dla Clavella uniwersytetem życia i źródłem ciężkiej traumy, którą nosił w sobie do końca swych dni. Lecz także miejscem, w którym zrodziło się jego głębokie zainteresowanie Japonią, jej odmiennością, jej kulturą. Miał wiele czasu, by studiować zachowanie swych oprawców.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.