Pisał także – z powodzeniem – filmowe scenariusze („Niepotrzebni mogą odejść” czy „Żegnaj, Chips”). Katastroficzna powieść „Rękopis Hopkinsa” ukazała się w Anglii owego długiego gorącego lata 1939, które skończyło się we wrześniu atakiem Hitlera na Polskę. Jest to opowieść o końcu świata, lecz do kataklizmu dochodzi nie wskutek rywalizacji morderczych ideologii, tylko kosmicznej katastrofy: Księżyc spada na Ziemię. Tornado i powodzie pustoszą cały glob, satelita rozpłaszcza się o dno Oceanu Atlantyckiego, tworząc połączenie lądowe Ameryki z Europą. Recenzent z tygodnika „Time” odnotowywał, że ta „półwellsowska fantazja” opisuje kataklizm z punktu widzenia insekta: pan Hopkins nie jest nikim ważnym i ciekawym. Powiedzmy więcej: interesuje go głównie los drobiu, którego jest hodowcą, a cały ten koniec świata nawet go w pewnym momencie cieszy, gdyż huragan usunął z podwórka szpaler nielubianych krzaków. Co do zadłużenia u Wellsa – tak, Sherriff przedłuża linię literacką rozpoczętą „Wojną światów”, samemu stając się prekursorem dla późniejszych brytyjskich pisarzy opisujących końce świata: Johna Wyndhama, Johna Christophera czy Briana Aldissa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.