W środę rzecznik rządu Piotr Mueller poinformował, że premier Mateusz Morawiecki podjął decyzję o odwołaniu Anny Korneckiej z funkcji podsekretarza stanu w MRPiT. "Powodem jest zdecydowanie niezadowalające tempo prac nad kluczowymi projektami Polskiego Ładu w zakresie ułatwienia budowy domów 70 m2 oraz zakupu mieszkań bez wkładu własnego" – przekazał Mueller za pośrednictwem Twittera.
Na decyzję premiera zareagowała Kornecka. "Wchodząc do rządu miałam jeden cel: bronić polskich przedsiębiorców. Nie ma zgody na drastyczne podnoszenie dla nich podatków i danin. Nie żałuję, że zapłaciłam za to dymisją. Dalej będę pracować na rzecz tych, dzięki którym Polska się rozwija – pracować tak, jak całe Porozumienie" – napisała była już wiceminister rozwoju.
Co zrobi Gowin?
Według informacji Onetu, reakcja partii Jarosława Gowina na dymisję Korneckiej ma być "ostra". – Niektórzy już od dawna mają spakowane kartony – powiedział portalowi niewymieniony z nazwiska polityk Porozumienia.
Na sobotę Gowin zwołał posiedzenie zarządu partii. To wtedy mają zapaść kluczowe decyzje, co do dalszej obecności Porozumienia w Zjednoczonej Prawicy. Wczoraj w TVN24 wicepremier mówił, że odwołanie Korneckiej jest złamaniem umowy koalicyjnej.
PiS przeciąga posłów Porozumienia
Z informacji Onetu wynika, że kilku polityków do tej pory wiernych Gowinowi usłyszało w ostatnim czasie bardzo poważne oferty od PiS. Nie jest jasne, czy to przyniosło skutek. To może okazać się już w sobotę.
Do tego czasu Gowin będzie liczył głosy. Jego partia dysponuje grupką posłów, na której wisi sejmowa większość. Kluczowe pytanie brzmi, ilu z nich pozostanie lojalnych wobec Gowina do końca.
Czytaj też:
"Krytyczna" sytuacja w Zjednoczonej Prawicy. PiS traci cierpliwośćCzytaj też:
"Jej wypowiedzi nie mają nic wspólnego z rzeczywistością" . Müller o odwołaniu Korneckiej