"Prezydent USA przyleciał do Izraela, by nawiązać współpracę na kilku różnych, choć powiązanych ze sobą polach. Mówi się, że pakt między USA a Izraelem mógłby być odpowiednikiem NATO na Bliskim Wschodzie" – opisuje "Die Welt".
"Zadeklarowanym głównym celem podróży Bidena jest poprawa bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie. Izraelska technologia obronna ma w tym do odegrania kluczową rolę. Żelazny Promień prawdopodobnie posłuży jako przynęta dla wielu państw do większej współpracy wojskowej z Izraelem" – wskazuje niemiecki dziennik.
Gra na niekorzyść Rosjan
"Die Welt" zaznacza, że Biden ma dwa cele podróży na Bliski Wschód: "Z jednej strony zacieśnia współpracę wojskową w samym regionie, aby USA mogły skoncentrować się na innych regionach świata. Z drugiej strony, chce ponownie mocniej przeciągnąć na swoją stronę region, który bardzo zbliżył się do Rosji i nie chce publicznie potępiać inwazji".
"Amerykański przywódca chce też przeciągnąć na swoją stronę region, który bardzo zbliżył się do Rosji i nie chce publicznie potępiać inwazji" – czytamy.
Interesy z Arabią Saudyjską
"Oczekuje się, że podróż Bidena nie przyniesie wielkiego publicznego przełomu, takiego jak umowa Trumpa, a jedynie mniejsze symboliczne kroki: na przykład Arabia Saudyjska mogłaby przyznać izraelskim liniom lotniczym EL AL prawa do przelotów. Lub zapewnić bezpośrednie loty dla obywateli muzułmańskich z Izraela" – opisuje "Die Welt".
Komentując swoją wyprawę dla "Washington Post", prezydent USA napisał: "Ta podróż będzie także małym symbolem rozkwitających relacji i kroków normalizacyjnych między Izraelem a światem arabskim, nad których pogłębieniem i rozszerzeniem pracuje moja administracja".
Czytaj też:
Iran i Watykan chcą zawieszenia broni na UkrainieCzytaj też:
Cios dla Rosji? Iran odmawia dostarczenia dronów