Państwowa agencja BiełTA poinformowała jedynie, że polityk zmarł nagle. Jak podkreślał Biełsat, Makiej zawsze popierał stanowisko Aleksandra Łukaszenki, także po brutalnych pacyfikacjach latem 2020 r., gdy Białorusini protestowali przeciwko fałszerstwom wyborczym.
Według agencji UNIAN po śmierci ministra Łukaszenka wymienił swoje najbliższe otoczenie, w tym kucharza, ochronę i obsługę. Dodatkową ochronę miały otrzymać dzieci dyktatora.
Jednak samobójstwo?
Teraz jednak białoruski tygodnik opozycyjny "Nasza Niwa" poinformował, że Makiej popełnił samobójstwo. Dziennikarze powołali się na cztery źródła wśród pracowników medycznych oraz administracji publicznej. Z kolei "Ukraińska Prawda" podaje, że ostatnie lata przed śmiercią były bardzo trudne dla Uładzimira Makieja – przeżył liczne klęski, zarówno na polu zawodowym, jak i osobistym. Jego bliscy twierdzą, że Makiej niejednokrotnie mówił o "poczuciu bezsensu".
Panika u Łukaszenki. "Dyktator nikomu nie ufa"
Śmierć ministra miała wywołać panikę w kręgach białoruskiej nomenklatury, w tym u samego Łukaszenki. – Dyktator nikomu nie ufa. Moskwy nie zadowala opóźnienie w wejściu armii białoruskiej do wojny z Ukrainą, więc Kreml jest gotów użyć wszelkich środków, aby wywrzeć presję na białoruski reżim – mówił Leonid Niewzlin, rosyjski opozycyjny oligarcha mieszkający w Izraelu.
W związku ze śmiercią Makieja oświadczenie wydał polski minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, który obecnie jest także przewodniczącym OBWE, oraz sekretarz generalna tej organizacji Helga Schmidt. "Jesteśmy zszokowani nagłym odejściem ministra spraw zagranicznych Białorusi" – napisali.
Czytaj też:
Tajemnicza śmierć urzędniczki rosyjskiego MON. 58-latka wypadła z oknaCzytaj też:
Nie żyje rosyjski generał. Państwowa agencja: Popełnił samobójstwo