Dziennikarz ujawnia: To on pchnął Putina do wojny

Dziennikarz ujawnia: To on pchnął Putina do wojny

Dodano: 
Władimir Putin, prezydent Rosji
Władimir Putin, prezydent Rosji Źródło:Wikimedia Commons
Jurij Kowalczuk miał duży wpływ na decyzję Władimira Putina o rozpoczęciu inwazji na Ukrainę – donosi dziennikarz lia Żegulew.

O sprawie rozpisuje się na rosyjskim portalu Verstka lia Żegulew, były dziennikarz agencji Reutera. Żegulew w swoim tekście powołuje się na anonimowe źródła, które mają być zbliżone do Kremla.

Jak twierdzi, prezydent Rosji na przełomie lutego i marca 2021 r. podął decyzję o zaostrzeniu polityki względem Ukrainy i rezygnacji z dotychczasowych "miękkich" środków (przypomnijmy, że wojna de facto trwa od 2014 roku).

Wątek Medwedczuka

Istotna miała być decyzja ukraińskich władz z początku 2021 roku dot. zamknięcia mediów ukraińskiego oligarchy i przyjaciela Władimira Putina, Wiktora Medwedczuka. Chodzi przede wszystkim o telewizję Ukraina 112, która powielała rosyjską propagandę. Jej właściciel został oskarżony o finansowanie terroryzmu. Putin ponoć uznał ten atak za osobisty policzek. Tak przynajmniej twierdzi "stary znajomy" Putina w rozmowie z Żegulewem.

"Funkcjonowanie Medwedczuka i jego mediów dawało nadzieję, że zdoła rozwiązać sytuację przy użyciu środków politycznych. I nagle doszło do eskalacji" - twierdzi dziennikarz.

Przypomnijmy, że Medwedczuk został zatrzymany przez ukraińskie służby po wybuchu wojny.

Żegulew: Kowalczuk miał wpływ na Putina

Zgodnie z informacjami Żegulewa Putin nie konsultował decyzji o ataku w szerokim gronie. Decydującą rolę odegrał jego bardzo bliski współpracownik Jurij Kowalczuk – oligarcha i bankier, który zarządza częścią majątku Putina. To Kowalczuk miał bezpośredni kontakt z rosyjskim prezydentem w trakcie pandemii, bo ponoć jako jedyna osoba nie opuszczała jego rezydencji, aby nie być poddawany kwarantannie.

Tym samym w decydującym momencie, na przełomie lutego i marca 2021, to Kowalczuk miał stały kontakt z Putinem. "W tym krytycznym momencie Putin ograniczał kontakty z ludźmi, starał się nie spotykać z nikim. A jeśli już to robił, to w ciągu 14 dni kwarantanny ludzie stawali się tak stłamszeni, że nie rozwijała się normalna rozmowa. Poza tym nawet po niej prezydenta i rozmówców dzielił dystans 15 metrów, a to uniemożliwia poufną komunikację" - donosi jedno ze źródeł Żegulewa.

Kowalczuk miał przekonywać Putina, że Europa jest podzielona i obecny moment jest najlepszym, by dokonać inwazji i odciągnąć Ukrainę od Zachodu.

Czytaj też:
Rosja przejmuje aktywa dwóch europejskich firm energetycznych. Putin podpisał dekret
Czytaj też:
Kreml potrzebuje pomocy. Zwrócił się do rosyjskiej mafii

Źródło: Wirtualna Polska / Verstka
Czytaj także