Przypomnijmy, że na początku czerwca ministrowie spraw wewnętrznych krajów Unii Europejskiej zgodzili się na tzw. pakt migracyjny; przeciwko była Polska i Węgry, podczas gdy Bułgaria, Malta, Litwa i Słowacja wstrzymały się od głosu. Zgodnie z tamtym porozumienie kraje UE albo akceptują część osób ubiegających się o azyl, albo wpłacają kontrybucję (w wysokości 20 tys. euro za jednego nieprzyjętego migranta) na fundusz zarządzany przez Brukselę w celu opieki nad migrantami.
W reakcji na działania Brukseli, Sejm przyjął uchwałę, wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów i zobowiązał rząd do stanowczego sprzeciwu wobec takich praktyk Unii Europejskiej.
Niemieckie media: To nie "obowiązkowa relokacja", tylko "obowiązkowa solidarność"
Niemiecki serwis Deutsche Welle opisuje przygotowania do czwartkowo-piątkowego szczytu UE, które odbyły się we wtorek. "Minister Szymon Szynkowski vel Sęk – w ślad za ostrzeżeniami polskiej dyplomacji z ostatnich kilkunastu dni – zapowiedział, że premier Mateusz Morawiecki zamierza na szczycie domagać się odejścia od ugody co do 'obowiązkowej solidarności', którą polskie władze – wbrew sprostowaniom Brukseli – nazywają 'obowiązkową relokacją'. Jednak minister Jessika Roswall, która prowadziła obrady z ramienia szwedzkiej prezydencji, pytana potem o polskie zastrzeżenia tylko podkreślała, że niedawna ugoda co do reformy przepisów migracyjnych jest 'historyczna'" – czytamy. DW przekonuje, że polskie próby zrewidowania mechanizmu zakończą się porażką.
– Polska nie zgadza się, by narzucano nam obowiązkowe mechanizmy relokacyjne. Ten mechanizm skompromitował się w przeszłości. Nie wolno odchodzić od kompromisu z 2018 roku o dobrowolności relokacji – przekonywał minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk w wypowiedzi po wtorkowych obradach.
Decydenci lekceważą sprzeciw
Unijny pomysł zakłada, że różne formy wkładu państw Unii (w tym np. przy zarządzaniu granicą) muszą być mniej więcej równej wartości. Jednak jeśli kraj UE nie będzie chciał realizować relokacji, nie będzie można jej – wbrew jego woli – zastępować pomocą operacyjną, lecz tylko ekwiwalentem pieniężnym (Warszawa podkreśla, że de facto jest to kara). Jednorazowe 20 tys. euro zamiast przyjęcia jednego migranta będzie wpłacane do unijnego funduszu na politykę migracyjną.
– Posłuchamy Polaków i Węgrów. I tyle. Nie zamierzamy podejmować nowych decyzji w tej sprawie – zapowiada jeden z wpływowych dyplomatów w Brukseli w sprawie najbliższego szczytu. Inny rozmówca DW przekonuje, że "i tak jest już za późno", bo Rada UE (unijni ministrowie) osiągnęli swój kompromis co do reformy, a zatem "przeszliśmy na kolejny etap rokowań" ostatecznej wersji reformy między Radą UE i europosłami.
Możliwe, że nowe przepisy zaczną być stosowane od około 2026 roku.
Czytaj też:
Szynkowski vel Sęk: Unia Europejska przegrywa z USACzytaj też:
Polska zwolniona z przyjmowania migrantów? Jaki: Wnioskować można o wszystko