"Paranoidalna ksenofobia". Brytyjski dziennik recenzuje film Holland i uderza w Polskę

"Paranoidalna ksenofobia". Brytyjski dziennik recenzuje film Holland i uderza w Polskę

Dodano: 
Reżyser Agnieszka Holland
Reżyser Agnieszka Holland Źródło:PAP/EPA / Ettore Ferrari
We wtorek w Wenecji odbyła się światowa premiera filmu "Zielona granica" w reżyserii Agnieszki Holland. Przy tej okazji brytyjski dziennik zaatakował Polskę.

W Polsce film dot. kryzysu na granicy polsko-białoruskiej będzie można oglądać w kinach od 22 września. Jednak już od chwili pokazania zwiastuna, budzi on ogromne kontrowersje. Do tego dochodzą wypowiedzi samej Holland, która nie ukrywa swoich poglądów dot. sytuacji na granicy. Krytykuje funkcjonariuszy za bezduszność, pomijając fakt, iż bronią oni naszych granic przed wojną hybrydową sterowaną z Mińska.

W serwisie brytyjskiego dziennika "The Guardian" ukazała się recenzja "Zielonej granicy". Padają w niej ostre zarzuty pod adresem polskiego społeczeństwa, a także mieszkańców Podlasa. "W wieku 74 lat polska reżyser Agnieszka Holland nie straciła niczego ze swojej pasji – ani współczucia – a ten brutalny i wyczerpujący dramat, utrzymany w ponurej czerni i bieli, jest bez wątpienia dziełem reżysera, który w 1990 roku nakręcił "Europa, Europa'. O strefie wykluczenia, 'zielonej granicy' pomiędzy Polską a Białorusią, obecnie miejscu pozornie niekończącej się próby przetrwania dla uchodźców" – pisze Peter Bradshaw.

"W ostatnich latach prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka ze złośliwością zezwalał na przyjmowanie uchodźców, cynicznie dając im nadzieję na łatwe przedostanie się stamtąd pieszo przez granicę do Polski i UE przez Puszczę Białowieską – ale tylko w celu ukarania i podważanie wiarygodności Unii Europejskiej za jej sankcje wobec Białorusi. Skutecznie uzbroił te zdesperowane dusze, a coraz bardziej urażona i agresywna polska siła graniczna unika biurokratycznej konieczności karmienia i umieszczania tych przybyszów w obozach i po prostu wyrzuca ich z powrotem za płot z drutu kolczastego, gdzie żyją i umierają na leśnych pustkowiach" – tak kontekst filmu opisuje Bradshaw. Nie wspomina m.in. o tym, że UE stanęła po stronie Polski. – To brutalny, hybrydowy, gwałtowny i niegodny atak – tak w listopadzie 2021 r. o sytuacji na granicy z Białorusią mówił szef RE Charles Michel, który przyjechał do Polski.

Dalej autor recenzji przekonuje, że "białoruska strategia destabilizacji 'zielonej granicy' pomaga wpędzić Polskę w paranoidalną ksenofobię, a dokładnie w nastrój geopolityczny, który Łukaszenka (i Putin) uważa za odpowiedni". Bradshaw sugeruje więc, że Polska broniąc swoich granic, realizuje plan Mińska i Moskwy.

Podlascy rolnicy jak szmalcownicy?

Aktywistów, będących głównymi postaciami filmu Agnieszki Holland, recenzent porównuje do partyzantów", którzy "wyruszają do lasu, aby udzielić pomocy medycznej i prawnej". Wskazuje też na panujący w lesie zmrok, który chroni migrantów przed "brutalnością w mundurach". "Kiedy afgańska nauczycielka języka angielskiego Leila (Behi Djanati Atai) natrafia na zaorane pole i żałośnie prosi polskiego rolnika o wodę, ten zobowiązuje się, a nawet daje jej trochę jabłek i wskazuje gospodarstwo, w którym można uzyskać dodatkową pomoc. Ale kiedy odwraca się i widzi, jak dzwoni do kogoś na komórkę, wpada w panikę i ucieka z powrotem na skraj lasu, a on woła za nią: 'Czekaj!'. Czy naprawdę chciał pomóc? A może doniesie na nią władzom? Rolnicy w okupowanej Polsce czy okupowanej Francji musieli wyglądać podobnie dwuznacznie" – stwierdza komentator.

"W rezultacie powstał ponury, ale wciągający film, należący do dwóch odrębnych gatunków: film o froncie wschodnim podczas drugiej lub pierwszej wojny światowej, a może zupełnie inny, futurystyczny film: postapokaliptyczny dramat w w którym las jest miejscem gorączkowej walki o przetrwanie, której doświadczają ludzie, których człowieczeństwo zostało prawie całkowicie anulowane, jakby w wyniku wybuchu nuklearnego lub ataku bakteryjnego" – przekonuje recenzent "The Guardian".

Argumenty rodem z propagandy Mińska

Dalej pada argument, który stosowała wobec Polski białoruska propaganda – chodzi o inne podejście wobec uchodźców z Ukrainy, którzy byli przyjmowani od pierwszych godzin rosyjskiej agresji z otwartymi ramionami. "A potem jest wojna na Ukrainie i film Holland pokazuje, że te same siły graniczne są zmobilizowane, aby przyjąć tysiące ukraińskich uchodźców: w jakiś sposób wydaje się, że wszystkie realistyczne argumenty przeciwko uchodźcom rozwiały się" – stwierdza

Komentator podsumowuje, że "Zielona granica" to "cios w splot słoneczny. Ale jest to istotne kinowe świadectwo tego, co dzieje się obecnie w Europie".

Czytaj też:
Holland: Gdyby głosowały tylko kobiety, partie prawicowe nie miałyby szans

Źródło: The Guardian
Czytaj także