"Lex China" dzieli rząd i PiS

"Lex China" dzieli rząd i PiS

Dodano: 
Posłowie na sali obrad Sejmu
Posłowie na sali obrad Sejmu Źródło: Aleksander Zieliński / Kancelaria Sejmu
W tle planowanej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach doszło do nieoczekiwanego pęknięcia w PiS. Powodem jest rządowa ustawa zwana potocznie "lex China". Gdy resort cyfryzacji zaprezentował projekt, natychmiast poparł go były szef tego resortu i poseł PiS Janusz Cieszyński. Według niego ci, którzy go krytykują, są pod wpływem chińskiego lobby. Jednak projekt zaczęli atakować wpływowi politycy PiS, w tym Waldemar Buda.

– Cieszyński się wygłupił. Bez uzgodnienia z Nowogrodzką wyrwał się z poparciem dla ustawy przygotowanej przez ministra z Lewicy. Jednocześnie zaczął wszystkich dookoła oskarżać o uleganie chińskiej agenturze wpływu. Najwidoczniej nie zauważył, że jego partyjni koledzy, w tym będący na fali Waldemar Buda, zaatakowali "lex China". No i zrobiło się niezręcznie, bo wychodzi na to, że Buda, zdaniem Cieszyńskiego, jest chińskim lobbystą – śmiał się w rozmowie z Interią jeden z posłów PiS. Inny zastanawia się: – Ciekawe, czy teraz Janusz zaatakuje prezydenta, który podobno jedzie do Chin?

Media od kilku tygodni zapowiadają, że prezydent Andrzej Duda w najbliższych dniach ma się wybrać z wizytą do Pekinu. Jak pisał niedawno portal gazeta.pl, jednym z tematów rozmów ma być właśnie rządowa ustawa "lex China". Jej zapisy mają wyeliminować z polskiej gospodarki chińskie oprogramowanie i sprzęt używane w 18 branżach, m.in. w energetyce, transporcie, bankowości, rolnictwie, ochronie zdrowia czy gospodarce odpadami. Dzięki ustawie rząd będzie mógł uznać chińskich producentów podzespołów za dostawców wysokiego ryzyka. A jeśli tak zrobi, to polskie firmy będą zmuszone do wymiany maszyn zawierających te elementy na własny koszt. Jak przyznaje MSZ, strona chińska jest zaniepokojona projektem i podnosi tę kwestię w rozmowach z przedstawicielami polskiej dyplomacji.

Czym jest „lex China”? Chodzi o ustawę o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa, którą Janusz Cieszyński bezskutecznie forsował za rządów PiS. Kierowane przez niego Ministerstwo Cyfryzacji przygotowało w sumie jedenaście wersji tych przepisów, ale żadna z nich nie weszła w życia. Ostatnia z nich przepadła latem zeszłego roku w sejmowej komisji cyfryzacji, gdzie PiS mimo posiadanej większości niespodziewanie przegrało głosowanie z opozycją.

Pod koniec kwietnia tego roku temat wrócił za sprawą nowego kierownictwa Ministerstwa Cyfryzacji, które przygotowało kolejną wersję ustawy. Wicepremier i szef resortu Krzysztof Gawkowski nazwał ją KSC 3.0. Projekt błyskawicznie zyskał poparcie Cieszyńskiego, który – jak informowała reporterka "Dziennika Gazety Prawnej" – dzień po jej prezentacji złożył na sejmowej komisji cyfryzacji uchwałę „wyrażającą wsparcie dla starań Ministra Cyfryzacji dotyczących pilnego przyjęcia projektu”.

Uchwała nigdy nie weszła w życie, a na stronie komisji do dziś próżno też szukać informacji, czy poparł ją którykolwiek z posłów PiS. – Nie ma mowy, żebyśmy jako klub bezrefleksyjnie popierali ustawę Tuska. Janusz wyszedł przed szereg – ocenił jeden z polityków związanych z Nowogrodzką.

W ostatnich tygodniach Cieszyński jeszcze kilkukrotnie udzielał się publicznie w sprawie ustawy przygotowanej przez swojego następcę z Lewicy Krzysztofa Gawkowskiego. 23 maja ostro skrytykował na platformie X "Dziennik Gazetę Prawną" za opublikowanie zapisu debaty zatytułowanego „Kontrowersje wokół zmiany ustawy o KSC” bez oznaczenia, że to materiał płatny. „Dwa tygodnie temu pisałem o tym, że zaczyna się ostry lobbing przeciwko ustawie o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Częścią tego lobbingu są wydatki na media. Wczoraj w "DGP" ukazał się zapis "debaty" krytykującej nowe przepisy. Debaty sponsorowanej przez @Federacja_PL, której członkiem jest firma Huawei, od zawsze przeciwna proponowanym zmianom. We wpisie i w materiale do którego linkuje nie jest to oznaczone jako płatny materiał. Takie oznaczenie, wielkości orzeszka, znajduje się w cyfrowym wydaniu gazety. To oczywiście może być zwykłe niedopatrzenie, ale chodzi tu o tak wielkie pieniądze, że podobnych sytuacji, a także radykalnego zwiększenia budżetów reklamowo/PRowo/lobbingowych Huawei będzie więcej” – pisał Cieszyński.

Kilka tygodni później wrócił do tematu, tym razem atakując prawnika prof. Marka Chmaja za jego wypowiedź dla serwisu money.pl. Zarzucił mu „prezentowanie argumentów w imieniu lobbystów”. "Mam nadzieję, że na te tanie zagrywki i naciski ze strony zaprzyjaźnionych adwokatów nie dadzą się nabrać rządzący, a ustawę w dobrym kształcie uda się przyjąć jak najszybciej” – dodał. Z kolei innym razem stwierdził zaś, że nieprzyjęcie ustawy za czasów PiS, gdy to on był ministrem cyfryzacji, również było efektem… „bardzo sprytnego lobbingu”.

Cyberbezpieczeństwo a sprzedaż hurtowa owoców, warzyw, mięsa

W międzyczasie w sprawie „lex China” nieoczekiwanie odezwał się Waldemar Buda. 16 maja napisał na portalu X, że sposób procedowania jest „dużym błędem”, bo ustawa oznacza dodatkowe obowiązki dla przedsiębiorców i może się wiązać z wielomilionowymi karami: „Ma objąć 18 sektorów w tym uwaga sektor ochrony zdrowia i rolnictwa! Masa obowiązków, biurokracji ale przede wszystkim kosztów. W tej sytuacji niewysłanie do konsultacji projektu ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa do producentów i przetwórców jest dużym błędem! A kary do 10mln dla przedsiębiorców i rolników bez wsparcia we wdrożenie obostrzeń realne! Panie Wicepremierze proszę o wydłużenie konsultacji i zaproszenie do nich wszystkich zainteresowanych!” – napisał.

W tym samym czasie „lex China” zaatakował też poseł PiS Grzegorz Matusiak, który złożył interpelację do ministra cyfryzacji w obronie kilkudziesięciu śląskich przedsiębiorstw. Chodzi o zapisy projektu uderzające w polskie firmy z takich branż jak „górnictwo, sprzedaż hurtowa owoców, warzyw, mięsa, wyrobów mięsnych, mleka, wyrobów mleczarskich, jaj, olejów, tłuszczów jadalnych, produkcja artykułów spożywczych i maszyn”. Zgodnie z zapisami projektu polskie firmy posiadające maszyny zawierające podzespoły „spoza UE i NATO” będą mogły zostać zmuszone przez rząd do ich wymiany na własny koszt. Zdaniem Matusiaka „w ramach wysoce nietransparentnego postępowania mogą zapaść decyzje o wymianie urządzeń dotykające polskie firmy”. „Wymiana urządzeń wiąże się z wymiernymi kosztami oraz ryzykiem spowolnienia lub zaprzestania działalności. Niepokojące, pod kątem zasad przyzwoitej legislacji, jest również brak zamieszczenia w ocenie skutków regulacji szacowanych kosztów wdrożenia nowych obowiązków oraz brak dołączenia tabeli zgodności i odwróconej tabeli zgodności” – czytamy w interpelacji.

Interpelację w podobnym tonie złożył tez poseł Jarosław Sachajko z koła Kukiz’15 głosującego razem z PiS. Sachajce nie podoba się, że „wśród podmiotów zaproszonych przez Ministerstwo Cyfryzacji do zgłaszania uwag zabrakło zrzeszeń rolników i podmiotów z branży rolno-spożywczej, pomimo że regulacje zawarte w projekcie ustawy zostały rozszerzone także na tę branżę”. A zdaniem posła wymiana maszyn na koszt rolników doprowadzi do podwyżki cen produktów spożywczych.

Podział w rządzie

Jak się okazuje, KSC 3.0 podzielił nie tylko polityków PiS, ale także ministrów w rządzie Donalda Tuska. Jak podał serwis chip.pl, poważne zastrzeżenia do projektu Ministerstwa Cyfryzacji ma minister koordynator ds. służb specjalnych Tomasz Siemoniak. W piśmie skierowanym do Ministerstwa Cyfryzacji wskazał on, że ABW nie ma zamiaru brać odpowiedzialności za cyberbezpieczeństwo, bo nie jest na to gotowa. Zgodnie z projektowanymi zapisami ustawa ma przekazać Agencji odpowiedzialność za sprawy cyberbezpieczeństwa ok. tysiąca podmiotów z sektora administracji publicznej oraz co najmniej 2 tys. wykorzystywanych przez nie systemów. Tyle że – jak wskazuje – minister Siemoniak resort cyfryzacji nie skonsultował tej decyzji ani z nim, ani z ABW.

„Przypisanie ABW nowej odpowiedzialności jest nazywane przez ministra Siemoniaka rozwiązaniem niespójnym systemowo z dotychczasową praktyką wyznaczania organów właściwych do spraw cyberbezpieczeństwa. Wskazuje również, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie kieruje działem administracji rządowej ani nie jest organem powołanym do nadzoru nad określonym sektorem, wymaga działań jawnych, również w wymiarze międzynarodowym co jest sprzeczne z zasadą funkcjonowania ABW jako służb specjalnych oraz Agencja nie powinna przetwarzać danych osobowych. Dodatkowo przejęcie nowego obszaru odpowiedzialności wymagałoby utworzenia dedykowanej jednostki specjalnej ABW, pozyskanie bazy lokalowej i sprzętu oraz pozyskania finansowania jej funkcjonowanie. Dlatego też minister Siemoniak zwraca się z prośbą o zmianę brzmienia przepisów – pisze chip.pl.

Źródło: DoRzeczy.pl / dziennik.pl, chip.pl, X
Czytaj także