"Teraz wszyscy zgadzają się, że miałem rację, kiedy bardzo wcześnie wskazałem Wuhan jako źródło COVID-19, czasami nazywanego wirusem chińskim" – przekazał Donald Trump w oświadczeniu, którego treść pczytacza serwis "The Hill".
Portal wskazuje, że czołowi urzędnicy i eksperci zajmujący się zdrowiem publicznym w USA coraz częściej podkreślają potrzebę głębszego zbadania pochodzenia koronawirusa, ale jak dotąd nie ma ostatecznego dowodu, że wirus wyciekł z laboratorium. Jednocześnie badacze podkreślają, że nawet jeśli wirus "uciekł" z laboratorium, nie oznacza to jeszcze, że został w nim wyprodukowany.
"Dla mnie to było oczywiste"
"Dla mnie było to oczywiste od początku, ale jak zwykle byłem mocno krytykowany. Teraz wszyscy mówią: "On miał rację". Dziękuję" – dodał Trump. "The Hill" przypomina, że to Donald Trump i były sekretarz stanu Mike Pompeo byli jednymi z pierwszych, którzy jako źródło globalnego problemu z COVID-19 wskazywali wyciek z laboratorium.
"Przez większą część kwietnia i do maja 2020 roku, Trump i Pompeo zgadzali się z teorią, że wirus pochodzi z chińskiego laboratorium. (...) Donald Trump zaprzeczył nawet oficjalnemu stanowisku własnych służb wywiadowczych, kiedy powiedział na konferencji prasowej, że ma „duże przekonanie”, że wirus pochodzi z laboratorium w Wuhan. Jednak ani Trump, ani Pompeo ostatecznie nie przedstawili żadnych dowodów, że tak właśnie jest" – opisuje "The Hill".
WHO apeluje
Światowa Organizacja Zdrowia wezwała do unikania określeń takich jak "wirus z Wuhan” lub "chiński wirus", obawiając się, że może to wywołać negatywne reakcje wobec społeczności azjatyckiej.
Donald Trump jednak nigdy nie postąpił zgodnie z tą radą. Według badań, publikowane przez niego tweety doprowadziły do wzrostu nastrojów ant-azjatyckich. W ubiegłym tygodniu były prezydent został pozwany przez grupę zajmującą się obroną praw obywatelskich za nazwanie COVID-19 "wirusem chińskim".
Czytaj też:
Prof. Zajkowska: Epidemia nadal się tli