W niedzielę białoruskie władze zmusiły samolot linii Ryanair lecący z Aten do Wilna do awaryjnego lądowania na lotnisku w Mińsku. Oficjalnym powodem akcji miała być rzekoma bomba na pokładzie maszyny. Alert był jedynie pretekstem do umożliwienia białoruskiej KGB zatrzymania blogera i opozycjonisty Romana Protasiewicza. Aresztowano również jego partnerkę. Para wracała z wakacji w Grecji.
Stanowisko wobec działań reżimu Łukaszenki zajęli najważniejsi politycy w Polsce. Prezydent Andrzej Duda wskazał, że incydent na mińskim lotnisku jest kolejnym przykładem złamania przez Białoruś prawa międzynarodowego. Z kolei premier Mateusz Morawiecki ocenił, że działania Mińska to "bezprecedensowy akt terroryzmu państwowego".
Unia Europejska zdecydowała się nałożyć sankcje na białoruskie linie lotnicze, uniemożliwiając im wlot w przestrzeń powietrzną państw członkowskich oraz korzystanie z europejskich portów lotniczych. Nadal trwają prace nad nałożeniem sankcji personalnych oraz ekonomicznych.
Tymczasem poseł Prawa i Sprawiedliwości wskazał podczas sobotniej rozmowy w Polskim Radiu 24 na dość nieoczywistą konsekwencję działań Mińska.
Maska opadła
– Maska opadła, Łukaszenka to nie jest osoba, z która można próbować się porozumieć, co sugerowali nasi partnerzy z Unii Europejskiej, wzbraniając się przed nałożeniem na Białoruś radykalnych sankcji – powiedział Piotr Wawrzyk.
Polityk wskazał także, że porwanie samolotu z Protasiewiczem na pokładzie może mieć skutki odwrotne od zamierzonych przez reżim.
– Paradoksalnie Łukaszenka pomógł w demokratyzacji kraju swoim skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniem, Porwanie samolotu ustawiło prezydenta Białorusi w jednym szeregu z organizacjami terrorystycznymi, jak Baader-Meinhof czy Czerwone Brygady – ocenił były kandydat na Rzecznika Praw Obywatelskich.
Czytaj też:
"Przyjęta przez komisje senackie preambuła jest złamaniem Konstytucji". Mocny wpis WawrzykaCzytaj też:
Decyzja nie zapadnie na szczycie UE? Wawrzyk: Nic nie musi się wydarzyć