- Skąd wiedziałom, że jestem niebinarne? Nigdy nie czułom, żebym należało do dziewczynek, ale nie czułom też, żebym pasowało do chłopców – pisze na jednym z portali społecznościowych osoba podpisana jako queer_alice.
Dyskusja na temat zaimków w polskim środowisku LGBT(QIA?) trwa chyba od niedawna, lecz ich postulaty już teraz poszły bardzo daleko. Zwracanie się do kogoś „proszę pana”, „proszę pani” bez uprzedniego zapytania, czy dana osoba czuje się panem czy panią, jest uznawane za, delikatnie mówiąc, faux pas, a przyjmowanie a priori, że ktoś czuje się kobietą lub mężczyzną, to po prostu transfobia.
Należący do tego środowiska działacze stworzyli już nową kategorię w języku polskim i chcą wprowadzić ją do niego oficjalnie. Chodzi o tak zwane zaimki niebinarne i neutralne płciowo. Tłumaczą, że takie zmiany językowe są normalne, a język przekształca się przecież i dostosowuje do nowych warunków.
Jednak, czy aby na pewno to tylko naturalna ewolucja języka, czy raczej siłowe narzucanie rozwiązań, wpisujące się w ogólną inżynierię społeczną?
Polska – jak zwykle – w tyle. U nas debata o zaimkach dopiero się rodzi. W Szwecji, na przykład, dyskusja na ich temat trwa już od lat 60. XX wieku. W krajach anglojęzycznych problem jest również obecny od lat.
W roku 2012 Szwedzka Rada Językowa wprowadziła nowy termin – hen. Dotąd istniały dwa wyrażenia: han (on) i hon (ona). Słowo hen weszło ponoć na stałe do codziennego języka Szwedów i pozwala im rzekomo „swobodnie wyrażać siebie”. Trafiło także oficjalnie do słownika.
Trochę problemów ze swobodnym wyrażaniem swojej tożsamości mieli za to Amerykanie i Anglicy. W swojej książce „Kobieta na skraju czasu”, Marge Piercy zaproponowała używanie słów: person, per i pers. Niektórym się spodobały, są podobno ładne i miło brzmią. Nie zyskały jednak powszechnej akceptacji. Szerzej przyjęło się za to używanie słów: they/their. Do tej pory znaczenie tych słów było jedno: oni/ich. Teraz proponuje się używanie tychże zaimków przez osoby, które nie identyfikują się z żadną płcią. To będzie oczywiście rodziło problemy, bo skąd słuchacz ma wiedzieć, czy ktoś mówiący „they go to cinema” mówi, że idzie do kina sam, a nie, że do kina idą jego znajomi?
W Polsce też mamy już propozycje, jak odejść od dotychczasowych, krzywdzących form językowych.
Twórcy strony zaimki.pl, z których jedna identyfikuje się jako niebinarna, proponują szereg rozwiązań, które, ich zdaniem, powinny wejść na stałe do języka polskiego. Słowami i wyrażeniami neutralnymi mają być na przykład: moi drodzy/moje drogie, wszys* chętn*, jesteś wspaniałx. Tak, to nie błędy – do języka mają wejść słowa zakończone gwiazdką oraz iksem. Proponowane – i w środowisku osób trans coraz częściej używana – jest „neutralna” forma czasowników, zakończona na „-om” (byłom, widziałom, zrobiłom).
Parlament Europejski włącza się oczywiście w dyskusję i służy radą. W języku polskim stosowane powinny być określenia możliwie jak najbardziej neutralne, takie jak „osoby uczestniczące” lub „personel”, a także bezosobowe formy czasowników, na przykład „ustalono, że”, „powiedziano, że”. Należy także bezwzględnie unikać przypisywania komuś płci i mówić o „osobach”, a nie kobietach i mężczyznach.
A więc na koniec, aby nie było wątpliwości: ja czuję się tożsama z moją płcią biologiczną i używam zaimków ona/jej.
Być może niedługo każdy z nas będzie zmuszony składać takie deklaracje podczas wizyty na poczcie, w banku i kupując rano bułki. Rewolucja językowa dotarła nad Wisłę.Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.