Gość "Radia Wrocław" komentował wczorajsze orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego dotyczące wyższości prawa krajowego nad unijnym. Jego zdaniem oznacza to "bardzo zły przełom". – Polska od 90. roku szła do Unii do NATO, czyli na zachód, teraz zwrot następuje o 180 stopni. Same te twierdzenia, sam język, samo zachowanie Trybunału, wyraźnie pokazuje o co chodzi. Przecież nikt nie może przyjąć czegoś takiego, że nasze uczestnictwo w Unii Europejskiej będzie takim szwedzkim stołem, że sobie wybieramy te przepisy, które aktualnej władzy pasują – stwierdził były szef MON.
Siemoniak podkreślił również, że często powtarzane przez polityków PiS twierdzenie o tym, że podobne wyroki zapadły już w wielu innych krajach członkowskich, "nie jest prawdziwe".
– Polski Trybunał Konstytucyjny, kiedy jeszcze działał prawidłowo osadzony, w 2005 roku, też to stwierdził. Jasne, że konstytucja jest najważniejsza. Natomiast traktaty o obecności Polski w Unii Europejskiej nie są z nią w żadnym punkcie sprzeczne. Mogliśmy być w Unii przez 17 lat i nikt tego nie kwestionował – kontynuował polityk.
Kurs konfrontacyjny
– To oznacza kurs na konfrontację z Unią, to oznacza realne problemy z pozyskiwaniem środków europejskich. Unia Europejska odczytuje to jako krok konfrontacyjny, przecież natychmiast zostało wydane oświadczenie ze strony Komisji Europejskiej. Bez wnikania w jakiś szczegóły, bo ta sprawa jest tak poważna, że szczegóły jakoś giną, to jest krok konfrontacyjny, który może być oceniany jako pierwszy krok w stronę wychodzenia z Unii Europejskiej – powiedział Tomasz Siemoniak.
Poseł opozycji zwrócił uwagę, że wczorajsze wydarzenie zaprzecza oświadczeniu Prawa i Sprawiedliwości o woli pozostania w Unii Europejskiej. Według niego "to 80 proc. Polaków, którzy są za obecnością Polski w Unii Europejskiej" bez ogródek widzą intencję rządzącej formacji do polexitu.
Czytaj też:
Tusk wzywa do protestów. Zalewska zwraca uwagę na termin i ostrzegaCzytaj też:
KE ostrzega Polskę po wyroku TK. Czarnek: To zapowiedź rozwalania UECzytaj też:
"Ozdrowieńczy standard dla Europy". Eric Zemmour broni Polski