W szpitalu w Pszczynie na Śląsku zmarła kobieta w 22. tygodniu ciąży. Wydano oświadczenie w tej sprawie. 30-letnia kobieta zmarła wskutek wstrząsu septycznego. Teraz w bólu z jej bliskimi łączą się lekarze.
Ciężarna trafiła do placówki medycznej z powodu odpłynięcia płynu owodniowego. Medycy potwierdzili wady wrodzone płodu. Personel zdecydował się jednak na "postawę wyczekującą". Niestety, najpierw zmarło dziecko, a następnie jego matka. "Jedyną przesłanką kierującą postępowaniem lekarskim była troska o zdrowie i życie Pacjentki oraz Płodu. Lekarze i położne zrobili wszystko co było w ich mocy, stoczyli trudną walkę o Pacjentkę i jej Dziecko. Całość postępowania medycznego podlega ocenie prokuratorskiej i nie można w tej chwili ferować żadnych wyroków. Bardzo liczymy na to, że rzetelnie i uczciwie prowadzone postępowanie prokuratorskie pozwoli wskazać przyczyny śmierci Pacjentki oraz jej Dziecka" – napisał szpital w oświadczeniu.
Sprawą zajmuje się już Prokuratura Regionalna w Katowicach. Rodzina zmarłej złożyła zawiadomienie o możliwość popełnienia przestępstwa tzw. błędu medycznego. "Wszystkie decyzje lekarskie zostały podjęte z uwzględnieniem obowiązujących w Polsce przepisów prawa oraz standardów postępowania" – czytamy w szpitalnym stanowisku.
Godek: Opieką należy otoczyć dwie osoby
Środowiska feministyczne, a także opozycja, winą o śmierć kobiety obarczają rządzących i TK, który w ubiegłym roku uznał, że tzw. aborcja eugeniczna jest niezgodna z ustawą zasadniczą. Szefowa Fundacji Życie i Rodzina odpiera te zarzuty.
"Jeśli ktokolwiek usprawiedliwiał brak ratowania życia pacjentki delegalizacją aborcji eugenicznej, to winne są środowiska feministyczne, bo to one kolportują kłamstwo, jakoby wyrok TK nie pozwalał na ratowanie życia matki. Może faktycznie w szpitalu ktoś w to uwierzył i odstąpił od niezbędnych działań? Jeśli tak było, to w takiej sytuacji to feministki mają na rękach krew tej kobiety. To ich wina, że medialna manipulacja stała się podstawą do zaniechania działania przez medyków.
W rzeczywistości nikt nigdy nie zdjął z lekarzy obowiązku ratowania do końca obojga pacjentów. Ciężarna i jej poczęte dziecko to dwie osoby, które należy otoczyć opieką. Jeśli nie udaje się uratować obojga, ratuje się przynajmniej jedno z nich - w praktyce najczęściej matkę, bo w większości przypadków nie da się uratować dziecka zamiast matki, gdyż ta jest w czasie ciąży gwarantem jego przeżycia" – podkreśla Kaja Godek we wpisie opublikowanym na Facebooku.
Dalej wskazuje: "Z oświadczenia pełnomocniczki rodziny zmarłej wynika, że w sprawie toczy się postępowanie o tzw. błąd medyczny. Prawna ochrona życia dzieci nie ma nic wspólnego i w najmniejszym stopniu nie usprawiedliwia popełnienia błędu medycznego. To całkowicie różne sytuacje".
Na koniec aktywistka przypomina, że należy pamiętać nie tylko o śmierci matki, ale także dziecka: "A tak poza tym to w Pszczynie zmarły dwie osoby. Dlaczego feministki opłakują jedną (zresztą prawdopodobnie ofiarę ich własnych manipulacji), a o drugiej ofierze zapominają? Skoro było chore, to nie człowiek, tak? Jak zwykle, ohydny stosunek aborcjonistów do ludzi, jeśli tylko są mali i niedomagają".
Czytaj też:
"To nie zapraszajcie mnie do programu". Girzyński ostro do Olejnik