– Za chwilę będzie to możliwe, kiedy ustawa zostanie przegłosowana. Szef podlaskiego oddziału Straży Granicznej jest osobą odpowiedzialną i bez wątpienia będzie pozwalał dziennikarzom na pracę tam – oznajmił wiceszef MON w rozmowie na antenie Radia Zet.
Przypomnijmy, że 2 grudnia b.r. w 183 miejscowościach województw podlaskiego i lubelskiego sąsiadujących z Białorusią kończy się stan wyjątkowy. Jak zapowiadał rząd Prawa i Sprawiedliwości, po tym czasie pojawi się konieczność ponownego uregulowania sytuacji w obszarze przygranicznym. Chodzi m.in. właśnie o dopuszczenie przedstawicieli mediów do pracy.
– Ja też przez wiele lat byłem dziennikarze, ale proszę postawić się dziś w sytuacji żołnierza, który stoi na posterunku w ciemnym lesie, gdzie z jednej strony ma białoruskich funkcjonariuszy i szturmujących migrantów, a za plecami ma dziennikarzy i osoby postronne – mówił Wojciech Skurkiewicz.
Sytuacja na granicy
Straż Graniczna poinformowała o 50-osobowej grupie, która chciała przedrzeć się nielegalnie przez granicę minionej doby w okolicach Białowieży na Podlasiu. Poza tym, noc w pasie przygranicznym miała minąć dość spokojnie. Od strony Białorusi nie dochodzi już do szturmów migrantów sterowanych przez służby reżimu Aleksandra Łukaszenki, ale pojedynczych prób forsowania zasieków.
– Dostrzegamy nieco zmianę kierunku, gdzie migranci próbują przekraczać granicę. Do tej pory zdecydowana większość próbowała na terenie województwa podlaskiego, teraz coraz więcej prób jest na terenie województwa lubelskiego – stwierdził Wojciech Skurkiewicz.
– Problem nie zniknie przecież z dnia na dzień. Te tysiące migrantów wcześniej czy później będą pojawiały się na naszej granicy– dodał wiceminister obrony narodowej.
Czytaj też:
Wiceszef MON: Nie widać kresu działalności ŁukaszenkiCzytaj też:
Wawrzyk o rozmowach z Łukaszenką: To nie jest dobry czas