DoRzeczy.pl: Wiceszef Komisji Europejskiej Margaritis Schinas uważa, że istnieje bardzo poważne zagrożenie dla praworządności w Polsce. KE ma podjąć kolejne działania w tej sprawie. Jak pan poseł to komentuje?
Joachim Brudziński: Serial o perypetiach Leôncia i Isaury był bardziej ekscytujący od tego, co od kilku lat serwuje opinii publicznej lewacka większość w Parlamencie Europejskim. Nie ma posiedzenia PE, aby nie pojawił się motyw rzekomego łamania praworządności w Polsce. Mamy do czynienia z kabaretowym wydziwianiem lewaków nad rzekomo prześladowanymi grupami w Polsce. Raz są to kobiety, innym razem osoby homoseksualne, a jeszcze innym razem zagrażamy przyrodzie, Puszczy Białowieskiej. Ten poziom głupoty na początku był bardzo irytujący. Teraz powoduje wzruszenie ramion i przejście do kolejnych debat.
Dlaczego stale wraca ten temat?
Lewacki establishment Unii Europejskiej nie może pogodzić się z faktem, że od 2015 roku, rządzi w Polsce Prawo i Sprawiedliwość. Rządzi poprzez wybór Polaków, którzy głosowali w demokratycznych wyborach. Myśleli, że do kolejnych wyborów uda się coś zmienić, jednak w 2019 roku, polscy obywatele ponownie postawili na partię konserwatywną, która dotrzymała obietnic wyborczych. Dla nich jest to niepojęte. Demokracja, pluralizm, swobody i wartości europejskie są tylko wtedy, gdy rządzą ekipy z tej samej rodziny politycznej. Ktoś prezentujący inny punkt widzenia w sprawach imponderabilnych, jak rodzina i wartości religijne, to wpadają w lewacką dygotkę i odstawiają szopkę.
Przez sześć lat obserwowaliśmy straszenie, groźby, jednak żadnych realnych działań wobec Polski nie podjęto. Czy Krajowy Plan Odbudowy, który jest blokowany, stał się nowym elementem nacisku?
Pamiętajmy, że ten kij ma dwa końce. Mamy do czynienia z rażącym, ostentacyjnym naruszaniem traktatów. Łamaniem obowiązujących reguł. Żaden przepis prawny nie daje kompetencji KE do tego, aby karać finansowo suwerenne państwo. Zaznaczam, że chce się ukarać rząd, który przyłożył rękę do przyjęcia bardzo ważnego dla Europy programu. Zachowaliśmy się odpowiedzialnie, chociaż byliśmy namawiani, żeby zawetować ten projekt. Uznaliśmy jednak, że polska i europejska gospodarka wymaga bodźca w postaci zastrzyku finansowego. Żyrujemy pożyczkę, która jest częścią tego programu, a naglę jeden czy drugi urzędnik, żeby nie powiedzieć ''urzędas'', przypisuje sobie prawo do karania Polski, czyli państwa, które na tle innych krajów, bardzo przyzwoicie poradziło się w perturbacjami gospodarczymi, związanymi z pandemią COVID-19. Polska była, jest i będzie i jakoś niespecjalnie przerażają mnie tyrady urzędników, przypisujących sobie poza traktatowe kompetencje.
Czy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej nie ma w tym momencie zbyt dużych kompetencji?
Takie głosy coraz częściej się pojawiają. Dyskutuje się już o tym w Niemczech czy Francji. I jeżeli sam szef TSUE mówi, że zostanie zagrożona rola i wartości UE, w chwili gdy zostanie zakwestionowana pozycja tej instytucji jako tej, stawiającej prawo europejskie ponad prawem państw narodowych, to rodzi się pytanie w kontekście ostatnio ujawnionych skandali związanych z TSUE, czym jest ten układ biznesowo-towarzystko-zabawowy między sędziami TSUE i politykami TSUE? Jeśli to nie jest łamanie praworządności, to gdzie jest łamana praworządność w Polsce?
Czytaj też:
Ziobro: Chcemy jeszcze raz udzielić poparcia premierowi MorawieckiemuCzytaj też:
Morawiecki na szczycie UE: My jednoznacznie się temu sprzeciwiamy
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.