Jak Kaczyński wyprowadza nas z Unii
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Jak Kaczyński wyprowadza nas z Unii

Dodano: 
Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Jarosław Kaczyński, prezes PiS Źródło: PAP / Tomasz Gzell
Polska debata publiczna ma swoją specyfikę. Jedną z jej cech charakterystycznych jest to, że uczestnicy dyskusji zamiast odwoływać się do faktów, opierają się na wrażeniach; miast spierać się o interesy, zajmują się tworzeniem iluzji; miast przekonywać do swoich racji, myślą, jak by tu swym oponentom przypisać poglądy, których wprawdzie ci nie reprezentują, ale są one na tyle odpychające, że gdyby je faktycznie mieli, to mogliby utracić część sympatii opinii publicznej.

Nic dziwnego przeto, że najświeższym pomysłem opozycji na walkę z PiS ma być stworzenie wrażenia (teraz się mówi: „narzucenia narracji”), zgodnie z którym rząd, prezydent i Jarosław Kaczyński pospołu chcą wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. Idea jest prosta i właściwie może być skuteczna: im mocniej, głośniej i częściej będzie się mówić, że prawica chce wyprowadzić nas z Unii, tym łatwiej wytworzy się u mniej zorientowanych wrażenie, że coś jest na rzeczy. A skoro już takie wrażenie się wytworzy, to ci, którzy się nim zarażą, zaczną się bać i w ostateczności albo przestaną PiS popierać, albo nawet – w skrajnej postaci – przerzucą swój głos na opozycję.

Podobnie dotychczasowi wyborcy opozycji, znużeni już nieco i znudzeni walką o demokrację oraz sprzeciwem wobec rzekomego łamania konstytucji, zyskają nowy powód do mobilizacji. Chcą nam zabrać Unię. Czyż nie jest to doskonały powód do protestów? Chcą, żebyśmy przestali być Europejczykami, a więc trzeba umalować sobie buzię na niebiesko i pokazać tym strasznym zaściankowcom, że z Europy nas nie wyprowadzą.

Nikomu przy tym nie przeszkadza banalny skądinąd fakt, że do tej pory nie udało się wskazać żadnego poważnego wystąpienia polityków PiS, w którym negowaliby nasze członkostwo w UE. Żadnego! Gdzie są wezwania do opuszczenia UE? Gdzie plany tworzenia innych, alternatywnych wobec Unii wspólnot? Przeciwnie, Jarosław Kaczyński, Beata Szydło i Andrzej Duda raz za razem powtarzają, że nie wyobrażają sobie przyszłości Polski poza Unią. To jednak najwyraźniej nikomu z ich oponentów nie przeszkadza.

Doskonałym przykładem takiego, mówiąc kolokwialnie, dorabiania gęby był list trzech byłych prezydentów, którzy ogłosili, że PiS prowadzi politykę eurosceptyczną i wobec Unii konfrontacyjną. Oczywiście wskazanie przykładów owego eurosceptycyzmu było czymś poniżej ich godności. Gdyby ich tak naprawdę zmusić do podania dowodów, wskazaliby zapewne albo na niechęć rządu do wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, albo na krytyczne uwagi pod adresem Komisji Europejskiej, albo niektórych polityków Unii. Czyli dla znaczącej części polskiej klasy politycznej zabieganie o swoje interesy staje się tym samym co odrzucenie Unii! Każda próba bardziej suwerennej, bardziej podmiotowej polityki traktowana jest jako działanie na szkodę Europy! Jeśli to nie jest przejaw ducha niewolniczego, to co nim jest? Nie twierdzę, że PiS, prowadząc politykę unijną, nie popełnia błędów, ale z pewnością nie jest nią po prostu obrona swoich interesów.

Chociaż można debatować i tak, jak to zrobił jeden z moich rozmówców, od którego domagałem się dowodów na eurosceptycyzm PiS – po prostu stwierdził on, że PiS kłamie, kłamał i będzie kłamał. Nieważne są zatem deklaracje, oświadczenia i przysięgi – wszystko to są pozory, bo w głębi serca Kaczyński Polskę chce z Unii wyprowadzić. Cóż poradzić na takie dictum? Okazuje się, że to, co wygląda jak debata publiczna, jest po prostu formą psychoterapii, kiedy to mówi się po to, by wyrzucić z siebie stłumiony lęk i opanować kompleksy.

Artykuł został opublikowany w 13/2017 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także