Po przeczytaniu mojego felietonu o karze śmierci wielu czytelników napisało, że jestem niekonsekwentny. Jak to? – pytali. – Można być zwolennikiem kary śmierci i jednocześnie przeciwnikiem eutanazji lub aborcji? Można. Jakkolwiek dziwnie by to brzmiało, zdają się świadczyć o tym fakty. Wystarczy przyjrzeć się zmianom prawa karnego.
Powszechnemu zniesieniu kary śmierci w krajach europejskich nie towarzyszyły ograniczenia dotyczące aborcji. Przeciwnie – łatwo dostrzec, że te dwa procesy przebiegały niemal równolegle. Jeszcze wyraźniej widać to w przypadku eutanazji: im więcej czasu mija od chwili, kiedy w Europie dokonano ostatniego aktu stracenia, tym więcej krajów dopuszcza zabójstwo na życzenie. Tym bardziej rosną dla niego przyzwolenie społeczne oraz poparcie opinii publicznej. I choć dziś jeszcze wielu oburza przykład Belgii, która dopuściła zabijanie małych dzieci, jeśli tylko uzna się je za nieuleczalnie chore, lada moment następne kraje podążą tym samym tropem.
Dlaczego jednak tak się dzieje? Dlaczego zniesienie kary głównej w żaden pozytywny sposób nie przyczyniło się do ograniczenia liberalnego prawa aborcyjnego? Dlaczego ludzie uważają, że zabijanie winnych zbrodni morderców jest niemoralne, a zgoda na zabójstwo cierpiących niewinnych pacjentów powinna być bezkarna? Odpowiedź, obawiam się, jest prosta. Zniknięcie kary śmierci jest elementem tego samego procesu co przyzwoleniena eutanazję i aborcję. Rezygnacja z jej wymierzania nie jest oznaką szacunku dla życia czy godności człowieka, ale czytelnym znakiem zwycięstwa permisywizmu. Karę główną odrzucono ze strachu przed tym, co ostateczne i nieodwracalne, eutanazję i aborcję się dopuszcza, bo najważniejszą wartością jest nie życie niewinne, ale życie bez cierpienia, życie wygodne, życie, z którego wszelka myśl o bezwzględnej karze zostaje wykluczona.
Kara śmierci wyrażała wiarę, że w społeczeństwie istnieją wartości bezwarunkowe. Że istnieją czyny karygodne, zbrodnie wołające o pomstę do nieba, przestępstwa, których żadną miarą usprawiedliwić się nie da, dlatego ich sprawców – jeśli tylko udowodni się im winę i prawomocnie ich skaże – usuwa się całkowicie. Tym, co należało chronić w taki absolutny sposób, było niewinne ludzkie życie.
Społeczeństwo religijne akceptuje karę śmierci, społeczeństwo permisywne ją odrzuca. To pierwsze wierzy w bezwzględne dobro i zło, dla tego drugiego wszystko jest relatywne, a wartość życia zależy od tego, czy może być ono przyjemne i pozbawione cierpienia oraz bólu. Dlatego to drugie jednocześnie usuwa karę śmierci oraz akceptuje aborcję i eutanazję. Oczywiście wielu chrześcijan nie chce się z tym pogodzić i woli wierzyć, że jest odwrotnie. Że te same społeczeństwa, które usunęły karę główną, zrozumieją wreszcie, iż w ślad za tym musi iść całkowita ochrona życia. Cóż, można zrozumieć taką wiarę, tyle że codziennie zaprzecza jej doświadczenie.