Damian Cygan: Olaf Scholz spotyka się w Waszyngtonie z Joe Bidenem. Czy kanclerz Niemiec będzie musiał przekonywać prezydenta USA, po czyjej jest stronie, jeśli chodzi o sytuację na Ukrainie?
Paweł Musiałek: Myślę, że ze strony Stanów Zjednoczonych na pewno pojawi się presja, żeby Niemcy nie wyłamywały się z NATO-owskiej solidarności, bo dotychczasowa postawa Berlina faktycznie musi budzić rozczarowanie. Niemcy nie tylko nie chcą wysyłać własnej broni na Ukrainę, ale także wstrzymują dostawy niemieckiej broni, która została zakupiona przez inne państwa. Taka postawa rodzi pytanie o zakres wsparcia, jaki Niemcy są w stanie dać stronie ukraińskiej.
Nie powiedziałbym, że to jest kwestia tego, po której stronie konfliktu jest Berlin, bo nie jest tak, że Niemcy wspierają w tym sporze Rosję – to byłaby zbyt daleko idąca teza. Natomiast na pewno ich wsparcie dla Ukrainy jest niewystarczające i to może być jeden z głównych tematów rozmowy Bidena z Scholzem.
Na pewno zostanie poruszona także sprawa Nord Stream 2. Na uruchomieniu tego gazociągu bardzo zależy Rosji, dlatego Stany Zjednoczone będą nakłaniać Niemcy, żeby kwestię NS2 postawić też na stole jako ewentualne sankcje. To na pewno byłoby coś, co znacząco podniosłoby koszty dla strony rosyjskiej, a zarazem obniżyłoby szanse na interwencję zbrojną na Ukrainie. Niemcy – i za rządów Merkel, i obecnie – traktują Nord Stream 2 jako projekt biznesowy i nie chcą tego mieszać z polityką. A przecież to wymieszanie z polityką jest oczywiste, co podkreślają państwa Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polska, ale także USA.
We wtorek w Berlinie dojdzie do spotkania przywódców Polski, Niemiec i Francji. Czego należy spodziewać się po tych rozmowach?
Głównym tematem będzie oczywiście Ukraina – jak jej pomóc i co zrobić, żeby nie doszło do konfliktu zbrojnego, bo jeszcze nie jest na to za późno. Strona polska na pewno będzie chciała usłyszeć od strony niemieckiej i francuskiej, jakie są ich plany wsparcia Ukrainy i być może wysondować Berlin i Paryż na ewentualną okoliczność sankcji, żeby wiedzieć, co Europa jest w stanie zrobić, gdyby rosyjska agresja na Ukrainę nastąpiła.
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że w ostatnim czasie nie tylko Niemcy, ale i Francja zaczęła się wyłamywać. Z komunikatów płynących z Paryża wynika, że prezydent Macron też nie jest skłonny do daleko idącej polityki odstraszania Rosji i komunikuje raczej chęć porozumienia z prezydentem Putinem. Macron wysyła sygnał: "chcemy się dogadać". Pytanie, co się za tym kryje będzie być może pytaniem, które prezydentowi Francji zada we wtorek prezydent Andrzej Duda.
15 lutego Scholz poleci do Moskwy na spotkanie z Władimirem Putinem. Czy to będzie kluczowa rozmowa, jeśli chodzi o dalszy rozwój wydarzeń wokół Ukrainy?
Wydaje mi się, że nie. Kluczowe stanowisko dla Rosji mają tutaj Stany Zjednoczone i to od ich postawy będzie zależało, jak daleko Rosjanie się posuną. Niemcy są oczywiście ważnym partnerem dla USA i mają potencjał blokowania pewnych rzeczy, natomiast nie dysponują choćby odpowiednią armią, która mogłaby wesprzeć stronę ukraińską w poważniejszy sposób.
Rozmowa z Scholzem będzie ważna dla Putina, żeby wysondować, na ile Niemcy wspierają Stany Zjednoczone, a na ile są w stanie się wyłamać. Mimo wszystko Putin patrzy przede wszystkim na Bidena i jego administrację i to stanowisko Białego Domu będzie kluczowe, jeśli chodzi o ewentualne decyzje militarne Rosji.
Czytaj też:
Saryusz-Wolski wskazał słaby punkt w podejściu USA do RosjiCzytaj też:
Orban rozmawia z Putinem na Kremlu. Budzisz: Nie to jest problememCzytaj też:
Ambasador Niemiec w Polsce: Robimy wyjątek tylko w odniesieniu do Nord Stream 2
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.