Czy Polska obroni się przed układem Niemiec i Rosji?

Czy Polska obroni się przed układem Niemiec i Rosji?

Dodano: 
Władimir Putin i Gerhard Schroeder, Hanower 2005 r.
Władimir Putin i Gerhard Schroeder, Hanower 2005 r. Źródło: PAP/EPA / Rainer Jensen
W ostatnich dniach zostało osiągnięte oczekiwane porozumienie między rządami Polski i Czech ws. kopalni w Turowie. Było to bez wątpienia zdarzenie bezprecedensowe.

Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, aby Polska weszła w spór dotyczący własnej kopalni z innym państwem. Na polubowne rozwiązanie sprawy miała wpływ zmiana czeskich władz po wyborach (zwyciężyły siły prawicy). Pomyślne wyjście z tej sytuacji zostało poprzedzone protestami górniczej „Solidarności” i długotrwałym wywieraniem nacisku na Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zdecydowane działania premiera Mateusza Morawieckiego oraz minister klimatu i środowiska Anny Moskwy doprowadziły do zawarcia ugody oraz zatrzymania naliczania kar nałożonych przez TSUE. Jest to niewątpliwy sukces polskiego rządu.

Obrona przed niemiecko-rosyjskim dealem

Chociaż udało się zamknąć jeden front sporu z Unią Europejską, nadal aktualny pozostaje problem kryzysu energetycznego, za który odpowiada spekulacyjny system EU ETS. Podkreślmy, że za jego sprawą ceny uprawnień do emisji CO2 sięgnęły już rekordowych 95 euro. Kolejną odsłoną tej sprawy jest próba obciążenia wspomnianymi kosztami również branży lotniczej oraz transportu morskiego. W zasadzie każdy obywatel Wspólnoty zdążył już doświadczyć na własnej skórze absurdalnej polityki UE, choćby pod postacią wyższych rachunków za prąd.

Ubóstwo energetyczne może stać się faktem właśnie za sprawą ciągle rosnących cen surowców, np. węgla. Niestety słynny „Fit for 55”, który chcą wdrożyć brukselscy decydenci, przewiduje rozszerzanie EU ETS o kolejne sektory gospodarki, m.in. budownictwo i transport drogowy. W przypadku zaakceptowania unijnych planów będzie trzeba liczyć się chociażby ze wzrostem cen budynków ogrzewanych paliwami kopalnymi. Zielonej wizji eurokratów przeciwna jest na szczęście nie tylko Polska, ale też Francja, Słowenia, Czechy czy Węgry.

Warto zadać pytanie, komu to się tak naprawdę opłaca, bo na pewno nie zwykłym ludziom. Spójrzmy na ten problem z perspektywy geopolitycznej – Niemcy dążą zakulisowo do monopolizacji rynku gazowego dzięki układowi z Rosją i budowie Nord Stream 2. Na szczęście nasze państwo pracuje nad projektem rurociągu Baltic Pipe, który będzie stanowić bezpośrednią odpowiedź na niemiecko-rosyjską grę. Ponadto skupiamy się na dywersyfikacji źródeł energii, m.in. dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu, który jest odpowiedzialny za regazyfikację skroplonego gazu ziemnego.

PGNiG reagując na spekulacyjną politykę Gazpromu, zakupiło amerykański ładunek LNG, który po obróbce zostanie dostarczony na Ukrainę. Niestety bez tego typu manewrów całkowicie podporządkowalibyśmy się unijnej polityce klimatycznej, która ze swoim systemem handlu emisjami EU ETS coraz szybciej pogrąża całą Europę, ku uciesze rosyjskiego imperializmu.

Robert Zawadzki jest dziennikarzem Telewizji Trwam. Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także