Polityka jest wielowymiarowym procesem, na który wpływ mamy ograniczony, choć ona na nas – ogromny. Tym bardziej nie można trwonić tych skromnych aktywów, które posiadamy. Końca wojny dziś nie widać. Rosja zawiodła się na pierwotnych rachubach, ale błędem byłoby założenie, że podjęła wojnę tylko dlatego, że spodziewała się, iż będzie łatwa. Putin chce kontrolować Ukrainę, a przesuwanie się na wschód prozachodnich demokracji traktuje jako zagrożenie dla swego neosowieckiego systemu.
Większość analityków zachodnich, począwszy od Zbigniewa Brzezińskiego (będącego wśród pierwszych zakładających niepodległą przyszłość Ukrainy), była przekonana, że przywódcy moskiewscy mogą wszcząć wojnę dla zapobieżenia definitywnemu geopolitycznemu zwrotowi Kijowa.
Rosję mogą zatrzymać wyczerpanie własnych sił i zmiana przywództwa politycznego. Ale Rosja może też zdecydować się na ostrzegawcze („deeskalacyjne”) taktyczne uderzenie jądrowe, co nawet jeśli byłoby aktem desperacji, to „desperacji przemyślanej”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.