• Marek JurekAutor:Marek Jurek

Wojenny klincz

Dodano: 
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski (2P), premier RP Mateusz Morawiecki (4L), premier Czech Petr Fiala (2L), premier Słowenii Janez Jansza (3L), premier Ukrainy Denys Szmyhal (3P) oraz wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński (L)
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski (2P), premier RP Mateusz Morawiecki (4L), premier Czech Petr Fiala (2L), premier Słowenii Janez Jansza (3L), premier Ukrainy Denys Szmyhal (3P) oraz wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński (L) Źródło: PAP / Andrzej Lange
"Ja nie prowadzę polityki, staram się ją kontrolować" – mawiał Napoleon, władca, który strącał z tronów dynastie, ustanawiał państwa, przebudowywał Europę.

Polityka jest wielowymiarowym procesem, na który wpływ mamy ograniczony, choć ona na nas – ogromny. Tym bardziej nie można trwonić tych skromnych aktywów, które posiadamy. Końca wojny dziś nie widać. Rosja zawiodła się na pierwotnych rachubach, ale błędem byłoby założenie, że podjęła wojnę tylko dlatego, że spodziewała się, iż będzie łatwa. Putin chce kontrolować Ukrainę, a przesuwanie się na wschód prozachodnich demokracji traktuje jako zagrożenie dla swego neosowieckiego systemu.

Większość analityków zachodnich, począwszy od Zbigniewa Brzezińskiego (będącego wśród pierwszych zakładających niepodległą przyszłość Ukrainy), była przekonana, że przywódcy moskiewscy mogą wszcząć wojnę dla zapobieżenia definitywnemu geopolitycznemu zwrotowi Kijowa.

Rosję mogą zatrzymać wyczerpanie własnych sił i zmiana przywództwa politycznego. Ale Rosja może też zdecydować się na ostrzegawcze („deeskalacyjne”) taktyczne uderzenie jądrowe, co nawet jeśli byłoby aktem desperacji, to „desperacji przemyślanej”.

Artykuł został opublikowany w 20/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także