Autor twierdzi, że Soros zawsze popierał sprawy, zwykle postępowe, które w taki, czy inny sposób, przynosiły mu finansową korzyść. Celem finansisty jest zaprowadzenie nowej utopii, którą on nazywa „Społeczeństwem Otwartym”, co jest zapożyczeniem z terminologii stworzonej przez filozofa Karla Poppera.
Popper twierdził, że ponieważ my – rzekomo – nie jesteśmy w stanie dojść do prawdy, to powinniśmy polegać na „empirycznej falsyfikacji”. Ponieważ prawdy nie sposób nigdy ustalić, nasze możliwości zredukowane są jedynie do możliwości odkrycia jej falsyfikacji. W ten sposób Popper ograniczył całą wiedzę do swej możliwości krytykowania jej ustaleń. A z tej propozycji wychodzi to, że nie należy nalegać, że jakiekolwiek pewniki istnieją, ponieważ byłoby to zarówno fałszywe, jak również aroganckie i zawiodłoby to do prześladowań poprzez zakładanie dominacji takich pewników nad innymi propozycjami.
W jakiś sposób austriacki filozof przeoczył mały szczegół, a mianowicie to, że on sam siebie ustanowił jako naczelny autorytet. Wszelka prawda była nieważna oprócz prawdy stwierdzenia Poppera, że prawdy nie można odkryć. W ten sposób Popper stał się arbiter elegantiae, sędzia dobrego smaku. Ten, który się z nim nie zgodził, automatycznie zostawał nietolerancyjnym bigotem. Nie istniała żadna prawda oprócz prawdy, że tylko metoda Poppera była ważna i uprawniona.
To moralnie relatywne uprzedzenie stało się kamieniem węgielnym postępowości i liberalizmu post-nowoczesnego. Nie powinno nikogo zaskoczyć, że Soros był studentem Poppera. Usprawnił spuściznę po swoim mistrzu, dodając do myśli filozofa swą teorię „refleksywności”.