Damian Cygan: Rosjanie zdjęli polską flagę na cmentarzu w Katyniu. Dlaczego obrali sobie na cel akurat to święte dla Polaków miejsce?
Piotr Dmitrowicz: Powód jest bardzo prosty. Po pierwsze, Polska najbardziej pomaga Ukraińcom. Po drugie, rosyjska polityka historyczna od lat uderza w Katyń. Poza tym myślę, że to są takie zagrania na użytek wewnętrzny, skierowane do samych Rosjan. Tak naprawdę od początku lat 90., kiedy prezydent Borys Jelcyn przekazał dokumenty i Rosjanie przyznali się do popełnienia zbrodni katyńskiej, to już później była budowana tylko narracja anty-Katynia. Wymyślono rzekome mordy na sowieckich oficerach w 1920 roku i tak dalej. Zatem takie incydenty jak zdjęcie flagi na cmentarzu w Katyniu nie powinny nas dziwić. Powtarzam od lat, że musimy być przygotowani na kolejne różnego rodzaju rosyjskie prowokacje – od uderzania w ważne dla Polaków miejsca pamięci w Rosji, do fałszowania historii i wyciągania jakiś dokumentów z rękawa. Na pewno jeszcze usłyszymy, że II wojna światowa rozpoczęła się w 1941 roku, a przed jej wybuchem Polska współpracowała z Niemcami. Myślę, że tutaj niewiele się zmieni.
Na placu Zamkowym w Warszawie stanął rosyjski sprzęt wojskowy zniszczony na Ukrainie. Jak pan jako dyrektor muzeum ocenia tę wystawę?
Chodzi o to, żeby wojna na Ukrainie nam nie spowszedniała, żebyśmy o niej pamiętali i pomagali. To jest naprawdę co innego móc zobaczyć takie rzeczy na żywo. Na marginesie mogę powiedzieć, że kilka tygodni temu mieliśmy spotkanie dyrektorów muzeów z gośćmi z Ukrainy. Pracownicy muzeum w Kijowie zrobili coś niesamowitego – pojechali na te tereny, gdzie Rosjanie dokonywali ludobójstwa, w Buczy i do innych miejsc, i zebrali tam różne artefakty. Widziałem te zdjęcia i one naprawdę robią wrażenie. Myślę, że to ma bardzo wielki sens, żeby już teraz upamiętniać bestialstwo dokonywane przez Rosjan na Ukrainie.
Były szef MSZ Witold Waszczykowski powiedział w rozmowie z DoRzeczy.pl, że w działaniach Niemiec i Francji wobec Ukrainy, zwłaszcza prezydenta Macrona, widzi syndrom zdrady monachijskiej. Pan jako historyk też ma takie skojarzenia?
Nie jestem politologiem, natomiast pochyliłem się i przeczytałem dzisiaj fragmenty ujawnionej rozmowy między prezydentem Francji Emmanuelem Macronem a prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Mam wrażenie, że Macron daje się ogrywać jak dziecko. Z jednej strony mamy doświadczonego oficera KGB i faceta, który jest prezydentem Rosji od ponad 20 lat, a z drugiej strony mamy polityka z piaskownicy. Mam też wrażenie, że oni rozmawiali dwoma zupełnie różnymi językami. Macron przyjmował za dobrą monetę wszystko, co usłyszał od Putina, natomiast Putin bardzo sprytnie mieszał elementy fałszywe z prawdziwymi. To taka właśnie kagiebowska maskirowka.
Czytaj też:
Prof. Domański o rozmowie Macrona z Putinem: Straszna degradacja FrancjiCzytaj też:
Rosjanie przechwycili francuską broń dla Ukrainy. Ślą podziękowania Macronowi
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.