DoRzeczy.pl: Pojawiła się fala komentarza i krytyki po pana nominacji na stanowisko wiceministra rolnictwa. Najczęściej padający zarzut, to brak doświadczenia w tym obszarze. Jak pan odpowie oponentom?
Janusz Kowalski: Jeśli ktoś twierdzi, że nie mam doświadczenia, albo nie znam się na rolnictwie, niech prześledzi moje dotychczasowe działania poselskie. Chcę przypomnieć, że od kilku lat konsekwentnie walczę o polską ziemię dla rolników indywidualnych, czyli działam na rzecz tego, aby wszystkie dzierżawy zagranicznych koncernów, które się kończą nie były przedłużane. Zgodnie z ustawą powinny zostać zorganizowane przetargi. Ziemia, która dzisiaj za grosze przez wielkie koncerny zagraniczne jest dzierżawiona, powinna trafić do rolników indywidualnych lub do Skarbu Państwa. Chcę również przypomnieć, że 14 września 2021 roku, w zasadzie jako pierwszy polski polityk zwróciłem uwagę na zagrożenie związane z unijną polityką klimatyczną, w kontekście wysokich cen energii dla polskiej wsi i przygotowałem gotowy projekt rozporządzenia ws. specjalnej taryfy na energię elektryczną dla polskiej wsi.
Co się z nim stało?
Wówczas nie został zaakceptowany, jednak dzisiaj, dokładnie rok później, widzimy, że kwestia dotycząca taryfy i znalezienia systemowych rozwiązań, aby utrzymać konkurencyjność polskiego rolnictwa w kontekście rosnących cen energii, jest rzeczą kluczową. Mogę teraz zadać pytanie, gdzie wówczas była Platforma Obywatelska, PSL, Lewica, czy ruch Szymona Hołowni? Politycy z tych ugrupowań nie zwracali na to uwagi.
Jaki jest pana cel działania w Ministerstwie Rolnictwa?
Przychodzę do ministerstwa jako kontynuator polityki Solidarnej Polski, czyli wzmacniania pozycji polskich firm w obszarze przetwórstwa, które w dużej części jest dzisiaj na polskim rynku zdominowane przez zagraniczne koncerny. Chcę wzmocnić pozycję i konkurencyjność polskich rolników, a swoją wiedzą pomóc przeprowadzić transformację energetyczną polskiej wsi, a więc ochrony polskich rolników przed negatywnymi skutkami polityki Unii Europejskiej.
Jak to zrobić?
Trzeba uwolnić potencjał polskiej wsi, który jest duży w zakresie produkcji własnej energii elektrycznej. Kiedy PSL mówi „tak dla niemieckich wiatraków”, ja mówię „tak dla polskiej biomasy”. Potencjał tkwiący w polskiej biomasie jest ogromny, tak jak np. jest to w Szwecji, czy Niemczech, gdzie wykorzystywana do produkcji energii jest słoma mająca 14,3 do 15,2 GJ/kg, gdzie węgiel kamienny wykorzystywany w elektrociepłowniach posiada 22 GJ / kg. Moglibyśmy od 6 do 10 mln ton polskiej słomy rocznie wykorzystać do produkcji energii elektrycznej. Taka jest moja koncepcja wsparcia polskiej wsi, która może wykorzystywać własne zasoby do produkcji energii, co zwiększy dochody rolników. Nie chcą tego PSL czy PO, które idą w odwrotnym kierunku i nie mają pomysłu na to, jak wspierać wieś. Dlatego nie dziwi mnie ten wściekły atak tych partii.
Europoseł Róża Thun wskazuje, że pana powołanie może negatywnie wpłynąć na wypłatę środków europejskich dla polskich rolników, ponieważ w jej ocenie jest pan antyunijny.
Jak na razie to opozycja, czyli PO, PSL, Lewica i ruch Hołowni, robią co mogą, żeby zablokować wypłatę pieniędzy dla polskich rolników. To oni doprowadzili do 42 rezolucji przeciwko Polsce w PE oraz do blokowanie pieniędzy dla polskich rolników. Ich działania negatywnie wpływa np. na grupy producenckie, czy blokowania środków z KPO dla rolników. Wypowiedź Róży Thun jest bezczelna i chamska. Można nawet powiedzieć, że złodziej tu chce łapać złodzieja.
Czytaj też:
Zdenerwowana Pawłowicz: Kłamczuch Maślak i megaloman ZiemkiewiczCzytaj też:
Wiceminister Kowalski jak Margaret Thatcher? Spięcie polityka z dziennikarzem
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.